Albo jest bezchmurnie, albo chmury pokrywają całe niebo. A najfajniej jest własnie tak pół na pół.



Albo jest bezchmurnie, albo chmury pokrywają całe niebo. A najfajniej jest własnie tak pół na pół.



Tym razem spacerkiem po okolicy.




Dynamicznie na niebie. I kawałek tęczy się załapał na wszystkich zdjęciach. W różnych okolicznościach przyrody. Tęcza „wisiała” na niebie przynajmniej z godzinę, a może i dłużej. To jeden z majowych jeszcze wieczorów.




Zanim trzy lata temu zacząłem po raz kolejny przygodę z rowerem, nie odpuszczałem żadnego zachodu słońca. Gdy tylko miałem możliwość, uderzałem w teren. Teraz dużo, dużo rzadziej i przyznaję, że brakuje mi pięknych kolorów na niebie. Ale nic na to nie poradzę, że jedna pasja wygrywa z drugą. No przynajmniej na razie.



🍀 Wróciłem z terenu i zaraz wracałem z powrotem w teren, gdy zobaczyłem co zaczyna dziać się na niebie. Co ciekawe – najlepsze kolory były na północy (z leciutkim odchyleniem na zachód)! Pierwsze zdjęcie to panorama 180°. Sam autor tego wpisu oniemiał i zastygł w bezruchu do autoportretu.



Mówili, nie rób zdjęć pod słońce. Dawniej tak mówili. A raczej pisali. Jeszcze kiedy w sieci istniały fora. I jeszcze całe mnóstwo innych zasad. A ja mówię, fotografuj w którą stronę chcesz, nawet i pod ostre słońce. Eksperymentuj, a może czasem uda się zrobić coś ciekawego 🙂
Piszę to oczywiście w formie żartu. Zasady w fotografii są pewnie ważne, ale równie ważne jest, aby je łamać świadomie. I co do kadru i co do pory fotografowania. Ale przede wszystkim najważniejsze jest, aby fotografowanie fotografującemu przynosiło radość. Niezależnie od efektu.



Nie chce mi się czekać z rowerem do wieczoru, aby fotografować zachody słońca. Przychodzę z pracy i od razu wsiadam na siodełko. Czasami jednak moja jazda przedłuża się aż do zmierzchu. Wtedy mam okazję i możliwość podziwiać między innymi takie widoki.



Póki co zawsze na pierwszym miejscu zostaje rower, ale jeśli przy okazji uda się trafić na ciekawe warunki i światło do fotografowania, to wyciągnięcie aparatu staje się równie ważne, jak kręcenie na dwóch kółkach.
Tak właśnie było kilka dni temu. Zahaczyłem o jedną z ulubionych i widowiskowych miejscówek. Miejscem, gdzie nie tylko stoi okazałe drzewo z urokliwą kapliczką, ale skąd również rozpościera się rozległy widok na okolicę.



Tak cudownego wieczoru nie było dawno. Najpierw popołudniowa burza, deszcz, a po niej już od siedemnastej cudowne światło. Gdy tylko spadły ostatnie krople deszczu, wsiadłem z aparatem na rower.
Jednak najlepsze rzeczy miały się dziać tuż przed zmrokiem. To wtedy od południowego wschodu nadchodziła powoli kolejna burza, podczas gdy z drugiej strony wciąż świeciło słońce! Na niebie pojawiły się widowiskowe, pięknie podświetlone chmury Mammatus!



Zapomniałem, że to przecież sezon na kopki siana! Rolnicy już zaczęli kosić trawę na siano i dwa dni temu trafiłem na temat, który tak bardzo (nie wiedzieć czemu) lubię. W ostatnich promieniach słońca stogi siana prezentowały się klimatycznie i sielankowo.
Porzuciłem rower w krzakach i pospacerowałem z aparatem. Kusiło mnie położyć się na jednym ze stogów, ale opanowałem to. Poczekam, aż będą rozrzucone do suszenia 🙂


