Lubię tę miejscówkę. Niby nic tam ciekawego nie ma, bo co ciekawego w wiadukcie kolejowym, ale gdy zaświeci ładne światło kieruję tam mój rower, aby zrobić foto.

Lubię tę miejscówkę. Niby nic tam ciekawego nie ma, bo co ciekawego w wiadukcie kolejowym, ale gdy zaświeci ładne światło kieruję tam mój rower, aby zrobić foto.

Ja jak zawsze zauroczony belami pojechałem je fotografować o zachodzie słońca. Gdy tylko obczaiłem miejscówkę, wiedziałem że pierwszy ładny wieczór i ja tam będę. One mnie przyciągają. Jak duże magnesy.




Niebo było zachmurzone, ale kiedy jechałem rowerem, zauważyłem że się szybko przeciera. Musiałem jak najszybciej wrócić do domu, pobrać aparat i samochodem pojechać na jakąś nieodległą miejscówkę.
Tam zastałem widok chyba tysiąca beli słomy! Uwielbiam to, a zachód faktyko był całkiem fajny.




Piękno jest (bywa) tuż za rogiem, za miedzą. Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy wyjść o świcie lub przed zmierzchem i go poszukać. Może od razu się go nie znajdzie, ale trzeba być cierpliwym, próbować, oczekiwać na te kolorowe wschody i zachody słońca. Żyć tym, mieć to w sobie. Zamiłowanie do piękna natury.




Najlepszy aparat, to ten który masz zawsze przy sobie. W dobie miniaturyzacji i wszech dostępności smartfonów z aparatami prawie każdy z nas ma go zawsze przy sobie. I bardzo dobrze, bo kiedy zaskoczy nas taki piękny zachód słońca, można go uwiecznić zawsze i wszędzie.



Popadało niewąsko miejscami. W środę padało tak intensywnie i długo, że okazało się, że mój samochód, to amfibia. Fajnie, bo nie wiedziałem…
Natomiast na wieczór zostały już tylko kałuże. Uznałem, że zasługują na zdjęcia.




Lubię wycelować centralnie w zachodzące słońce. Kadry z tą białą, czy żółtą kulką w tle mają swój urok i klimat. Nieważne, czy z drzewem, kościołem, czy zwykłym domem.



To był piękny wieczór. Piękny i upalny. Szybki, spontaniczny wyjazd w teren zaowocował kilkoma podobnymi w zasadzie do siebie kadrami. Ale tak to wyglądało. Na niebie spokojnie i niezmiennie przez długi czas. Można się delektować widokami.



Do tej pory nie wiem, co to tam tak pięknie kwitło. Jednak to pole w połączeniu z zachodem słońca urzekło mnie do głębi.



Mam tam blisko i często stamtąd fotografuję. Pewnie dlatego zachowały się fotki, których tu jeszcze nie pokazywałem. Pamiętam, że był to lipiec i urzekły mnie wtedy te podświetlone trawy. Podświetlone słońcem, które na sam koniec dnia znalazło sobie wąski bezchmurny pas tuż nad horyzontem.
Kilka chwil, ale na tym polega wyjątkowość zachodów słońca. Trwają krótko i być może dlatego zapadają nam w pamięć…



