Groza

Jest już sporo po zachodzie słońca. Na niebie resztki kolorów. Na ziemi rozlewiska po roztopach i opadach. Te były już jakiś czas temu, ale tyle wody nie da rady wsiąknąć w ziemię. Mocny wiatr nie ułatwia zadania. Statyw nie może ustać, a co dopiero nie drgnąć, aby zrobić zdjęcie.

Próbuję raz, drugi trzeci, w końcu trafiłem na kilka sekund słabszego wiatru. Zimne kolory niebieskiej godziny dają fotce nieco klimatu i może nawet grozy.

Kulka i dwa drzewa

Lubię znajdywać ciekawe miejsca, gdzie można złapać wschodzące lub zachodzące słońce. Notuję je skrzętnie i potem cierpliwie oczekuję na odpowiedni dzień i pogodę. Te dwa drzewa na małym wzniesieniu widać z różnych stron świata. Można tam łapać i słońce i księżyc tuż nad horyzontem.

Odpowiednio długa ogniskowa oraz związana z tym perspektywa pozwalają na uzyskanie takiego efektu jak poniżej.

Wierzby wiekowe

To był długo wyczekiwany przeze mnie wieczór. Wieczór z odrobiną czystego nieba i z kolorami na niebie. Z ładnym światłem, w miarę ciepły i bezwietrzny.

Wierzby ze zdjęcia pokazywałem tu wiele razy. To najdłużej fotografowana przeze mnie miejscówka. Zaglądam tam od 2005 roku, więc już 18 lat. A same wierzby mają pewnie z kilka razy tyle lat.

Znajdują sie one w dolinie i to właśnie późną jesienią i zimą słońce zachodzi tak, że można je uchwycić z kolorami wieczornego nieba.

Wyżowy wieczór

Lato to dzień w dzień bezchmurne niebo, albo zasnute całkowicie chmurami podczas burz. Jesień daje nam przeplatankę i to lubię. Pogoda może przynieść papierowe, nijakie niebo, ale jest też spora szansa na szałowe kolory podczas częściowych rozpogodzeń.

I tak właśnie było podczas jednego z prwie bezwierznych, wyżowych listopadowych zachodów słońca.

Kulminacja

Ostatnio nie brakuje pięknych wschodów i zachodów słońca. Być może przez tę wietrzną pogodę.

W ubiegłą sobotę coś mi mówiło, że może być jeden z tych zachodów, które pamięta się długo. Niebo zachmurzone, ale nad zachodnim horyzontem pas czystego nieba. Do tego doszedł lekki opad deszczu, dzięki czemu niebo zaświeciło jeszcze intensywniej. Poniżej kulminacyjny punkt wieczoru.

Ozłocone słońcem

Nie oszczędzam „kliszy”. Jak fotografuję, robię sporo zdjęć. Dlatego, że podczas wschodów i zachodów, światło zmienia się z minuty na minutę. Nieraz różnica kilku minut i kąt ustawienia aparatu względem słońca robi bardzo dużą różnicę.

Dopiero w domu na monitorze wybiorę te, które są najpiekniejsze. Nieraz jedno zdjęcie oddaje klimat wieczoru, czasem jest to kilka fotek. Dziś jedno. Ciasny kadr na brzozę z resztkami złotych liści. Dodatkowo ozłoconych światłem zachodzącego słońca.