Było już godzinę po wschodzie słońca, które świeciło pełnym blaskiem i było już całkiem wysoko. Ale to wciąż była dopiero 5:30! 99,9% ludzi jeszcze smacznie spało! Na drogach puściutko. Wtedy trafiłem na ten łan różowego kwiecia, w których notabene idealnie prezentował się mój czerwony rower.
Nie jechałem szybko, bo i po co — trening to mogę sobie zrobić w ciągu dnia, a rano? Rano należy jechać powoli i delektować się widokami. Bo nie po to człowiek nie dosypia, żeby potem jeszcze jechał z językiem na brodzie.
Suma summarum i tak często jadę, bo dokładam i dokładam kilometrów, zauroczony widokami, a potem trzeba jeszcze wrócić.







































