Coś mi mówi – wstań i jedź. Niebo obdaruje cię fanymi kolorami. Innym razem coś mi mówi – nie jedź, ranek nie będzie atrakcyjny. Czy słucham tych głosów? Raz słucham, raz nie 🙂
Mam ochotę to jadę, nie mam, to nie jadę. Wtedy pojechałem. Na długo przed świtem. I dobrze, bo kolor pojawił się już na niespełna godzinę nim wstało słońce. Zdążyłem. Bardzo wiało, choć na wodzie nie widać fali. To dlatego, że było na tyle ciemno, że zdjęcia musiałem naświetlać nawet do pół minuty. Woda została wygładzona. Wydaje się, że jest cisza, jak makiem zasiał. Magia fotografii.
































