Wieje, ale ciepło

Może i wieje, i to tak konkretnie, ale przynajmniej jest ciepło jak na końcówkę października. Co prawda, jadąc pod wiatr rowerem, bardziej stoję niż jadę, ale za to w drugą stronę lecę prawie bez wysiłku. Szkoda tylko, że czasu już tak mało po powrocie z pracy — słońce zachodzi szybciutko.

Tragedia będzie dopiero jednak w listopadzie. Człowiek wychodzi do roboty po ciemku i wraca też prawie już po ciemku. Byle do marca!

Poproszę

Buczyna, to jest bardzo dobre miejsce do spaceru jesienią. Tam kolory naprawdę potrafią oczarować. Wczoraj tak wiało, że zrywało czapkę z głowy, ale pomiędzy drzewami było już zdecydowanie spokojniej. Liście na tym wietrze leciały z drzew jak oszalałe, ale mam nadzieję, że jeszcze coś zostanie, bo oby ta piękna pora roku trwała jak najdłużej — tylko z nieco lepszą pogodą poprosimy.

Dawka energii

Jesień w pełni — wiatr hula, deszcz zacina, a chłód próbuje przekonać, że najlepiej zostać w domu. Ale nie ze mną te numery! Staram się wstrzelić gdzieś między jednym a drugim opadem, złapać chwilę bez deszczu i wykorzystać każde pogodowe okienko na spacer po lesie z aparatem w dłoni.

Czasem wracam ubłocony, ale za to z głową pełną kolorów i zapachem mokrego lasu w pamięci. Takie chwile mają w sobie trochę spokoju, trochę magii a przede wszystkim uczucie zadowolenia i potężnej dawki energii.

Po sąsiedzku

O panie i panowie… to, co zobaczyłem u siebie po sąsiedzku, przebiło moje najśmielsze oczekiwania! Wyszedłem tylko na chwilę, raptem paręset metrów za dom, żeby zerknąć, jak tam kolory na drzewach przed wieczorem – i aż mnie wmurowało. Szukałem po lasach, po pagórkach, po dalszej okolicy, a tu, proszę bardzo, taki czad dosłownie za płotem!

Kiedy wszedłem na tę dróżkę, niebo zaczęło mienić się ciepłymi barwami, a drzewa płonęły czerwienią i złotem. Cisza, żadnego wiatru, tylko ciche odgłosy moich kroków i to uczucie, że trafiłem w idealny moment.

Aparat był oczywiście w pogotowiu, a każdy kadr wyglądał jak gotowy obraz – zero kombinowania, czysta natura w najlepszym wydaniu.

Jak dziecko

Co może być innym tematem moich ostatnich zdjęć, jeśli nie piękna, polska jesień? A jak jesienne kolory – to koniecznie w lesie. Teraz ciągnie mnie tam szczególnie, jakby ktoś zaczarował mnie tymi złotymi, pomarańczowymi i czerwonymi odcieniami. Kolory przyciągają mnie swoją dziwną mocą, a ja nawet nie próbuję się im opierać.

Wchodzę w las i od razu mam wrażenie, że to zupełnie inny świat – ciszej, cieplej, spokojniej. Powietrze pachnie wilgotnym mchem, a pod nogami szeleszczą liście jak papierowe wspomnienia lata.

Z aparatem w dłoni czuję się jak dziecko, które znalazło skarb. Każde drzewo, każda ścieżka ma w sobie coś magicznego. Wracam do domu z błotem na butach, ale z głową pełną kolorów i kadrami, które przypominają, dlaczego tak bardzo kocham tę porę roku.

Złapany po uszy

Gdzie Witek spędził weekend? Oczywiście w lesie! Mimo kiepskiej pogody, chłodu i deszczu, przełaziłem dobre kilkanaście kilometrów po leśnych ścieżkach. Było mokro, pachniało jesienią, a liście zaczynały powoli przybierać te cudne żółcie i pomarańcze, które tak lubię.

Na głowę kapała mi woda, a smartfon ledwo zipał od wilgoci, ale nie mogłem się powstrzymać przed robieniem zdjęć. Każdy zakręt drogi kusił nowym kadrem.

Nie wiem, czy to była bardziej wycieczka, czy fotograficzna terapia, ale wróciłem do domu przemoczony, zmarznięty i… szczęśliwy. Jesień znowu zaczyna swoje malowanie, a ja – jak co roku – dałem się jej złapać po uszy.

Spieszmy się

Czy to możliwe, że wróciła polska złota jesień? Wygląda na to, że tak! Prognozy pogodowe niemal jednogłośnie wołają „tak!”, więc trzeba się spieszyć – przed nami najpiękniejsze (i na pewno najkolorowsze) dni tego roku. Jeśli możesz, bierz urlop do końca tygodnia i korzystaj z tej pięknej aury.

No, może na takie mgły jak poniżej liczyć nie mogę, ale kto wie… Warto ranki i wieczory spędzać w plenerze, chłonąć resztki witaminy D od słońca, wdychać rześkie powietrze i po prostu cieszyć się widokami.

Jeszcze nie

Jak widać po zdjęciach, jesień niby nadchodzi, ale robi to powoli, swoim tempem, bez pośpiechu. Temperatury już typowo jesienne, ale liście wciąż trzymają się dzielnie na drzewach. Kolory zaczynają się zmieniać, owszem, lecz bardzo powolutku – jakby natura jeszcze nie była gotowa na pożegnanie lata.

Tu żółty listek, tam lekko czerwony klon, a obok jeszcze całkiem zielony dąb. Światło też już inne, miękkie i ciepłe, idealne do fotografii. Taka pora, że człowiek jedzie powoli, częściej się zatrzymuje i po prostu chłonie te zmiany, które dzieją się na jego oczach.

Może i zimno

Może i zimno, ale przynajmniej nie wieje zbyt mocno. W takich warunkach rowerowa przejażdżka może być naprawdę przyjemna, a przy okazji da się złapać całkiem fajne zdjęcie.

Pod jednym warunkiem – ubiór na cebulkę, bo inaczej nie da rady. Zwłaszcza gdy człowiek raz jedzie, a za chwilę zeskakuje z roweru, żeby zrobić kolejne ujęcie. No i wtedy każdy postój kończy się szybkim przypomnieniem, że jesień to już nie lato.