Nie chce się roano wstać. Bo ciepłe łóżko, bo na zewnątrz tylko kilka stopni. Bo świt jest bardzo wcześnie. Ale jeśli w perspektywie mamy taki klimat….



Nie chce się roano wstać. Bo ciepłe łóżko, bo na zewnątrz tylko kilka stopni. Bo świt jest bardzo wcześnie. Ale jeśli w perspektywie mamy taki klimat….



Już prawie zmrok, a do domu daleko. Tak mi sie jednak spodobała ta miejscówka, że postanowiłem poczekać, aż słońce znajdzie się nisko nad horyzontem.



W mojej okolicy kwitną już akacje. Wsiadłem na rower i podjechałem obadać, czy te „moje” też już kwitną.
Kwitną 😉




Dziś zamiast roweru wybrałem się na spacer po lesie. To nie był najlepszy pomysł choćby ze względu na komary. Poza tym zaaferowany klimatem wszedłem na jakieś mokradła i potem nie mogłem się z nich wydostać.
Szukałem w amoku drogi powrotnej i na szczęście mnie nie wciągnęły, choć łatwo nie było. Bo komary wcale nie pomagały. Ratowała mnie przed nimi gałązka, którą musiałem nieustannie machać, a i tak mam kilka pamiątek w postaci bolesnych i swędzących bąbli.
Z tego wszystkiego zrobiłem tylko jedno zdjęcie. Zdjęcie kapliczki, którą ni stąd, ni zowąd znalazłem w środku lasu.

Jedna wierzba, trzy odsłony. Z przodu, z tyłu i z boku 🙂



Jak to szybko minęło. Dopiero czekaliśmy na wiosnę, a tu już prawie połowa maja. Nieustannie zachwycam się widokami w bliższej i dalszej okolicy.




Dzięki zabawie terenowej „squadrats”, a konkretnie squadrations, o której tu już wspominałem, trafiam na tak nieprawdopodobnie piękne miejscówki, że aż ciężko uwierzyć, że mając je tuż pod nosem, wcześniej o nich nie wiedziałem.



Zieleń już nie jest wiosenna. Ma już mocno ciemniejszy odcień. Wszystko w tym roku szybciej. I ja to lubię, bo dużo lepiej się jeździ rowerem w ciepełku, niż w chłodzie.



I nieuchronnie nadszedł koniec majówki. Dla mnie to było sześć dni wolnych od pracy i od wszystkiego. Moim postanowieniem było codziennie jeździć rowerem, ale niezbyt długie dystanse, aby się nie wypompować za szybko.
Udało się i wpadło równe trzysta kilometrów. Głównie na odkrywaniu najbardziej nieoczywistych miejscówek w bliższej i raz dalszej okolicy. Zdjęciowo tak sobie, bo szczerze mówiąc, nawet nie chciało mi się sięgać po aparat.



Majówko trwaj! Pogodo nie psuj się! Czas mija nieubłaganie i za dwa dni koniec majówki.



