W końcu mi się zachciało. Zostawiłem rower, zarzuciłem aparat na szyję i wybrałem się samym wieczorem na zdjęcia. Miejscówka niby znana, ale kilka dni temu obadałem, że rosną tam łany jęczmienia. A jęczmień w świetle zachodzącego słońca wygląda cudownie. No… ja przynajmniej to lubię.
Spędziłem tam ponad dwie godziny, chodząc w tę i we wte. Obserwowałem jak z każdym krokiem zmienia się perspektywa i światło zniżającego się słońca. W końcu było bezwietrznie i przyjemnie ciepło. Bez pośpiechu, chłonąc widoki, zapachy i dźwięki.
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/05/2024-05-22-01.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/05/2024-05-22-02.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/05/2024-05-22-03.jpg)
Przypomniałeś mi wiersz Roberta Burnsa, śpiewany przez Mieczysława Święcickiego do muzyki Zygmunta Koniecznego –
Było to nocą w porze żniw,
Gdy śliczny jest łan pszenny;
W księżyca jasny blask, wśród niw,
Wybrałem się do Annie.
Niepostrzeżenie mijał czas,
Aż się zgodziła wdzięcznie,
Gdy poprosiłem tylko raz:
„Odprowadź mnie przez jęczmień!”
Pszenicy łan i łan jęczmienia
Prześlicznie się zieleni;
Noc szczęsna, nie do zapomnienia,
Wśród łanów z moją Annie.
Błękitne niebo, ucichł wiatr,
I księżyc opromieniał;
A jam ją zgodną, chętną kładł
Wśród łanów, wśród jęczmienia;
Wiedziałem: miłość łączy nas
Z pierwszego już wejrzenia;
Więc całowałem raz po raz
Wśród łanów, wśród jęczmienia.
Zamknąłem ją w uścisków splot;
Jej serce biło w drżeniach;
Szczęsne to miejsce było, ot,
Wśród łanów, wśród jęczmienia!
Lecz na ten księżyc i gwiazd moc,
Co noc tę opromienia!
I ona wciąż tę pomni noc
Wśród łanów, wśród jęczmienia!
Wśród druhów jam radosny był,
Przy szklance też wesoło;
Rad bogaciłem się co sił
I myśląc, szczęsnym zgoła;
Lecz trzykroć rozkosz, com ją znał,
Choć wielce ją oceniam,
Za noc tę trzykroć bym ją dał,
Wśród łanów, wśród jęczmienia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba