Środową wyprawę rowerową poprowadziłem po mało ciekawych nizinnych terenach. Tym razem postawiłem nie na widoki, a na zebranie dodatkowych kwadratów (tak z grubsza polega to na tym, że mapa świata została podzielona na kwadraty o wielkości ok. 1,5×1,5 kilometra. Jeżdżąc rowerem, zaliczam kolejne kwadraty na mapie. Wystarczy, że trasa mojego przejazdu przebiegała choćby minimalnie przez dany kwadrat).
Miałem cichą nadzieję, że świt zastanie mnie w jakimś odludnym, ciekawym miejscu i że będzie on spaktakularny. No cóż, marzenie się spełniło, choć słońce długokazało na siebie czekać ze względu na chmury. Ale najpiękniej zrobiło się, gdy akurat przejeżdżałem wzdłuż jakowejś rzeczki, więc dopisały i mgły.





Nie, nie. Wszystkie kolory 🙂
PolubieniePolubienie
No to jeszcze lepiej niż myślałam. Podziwiam. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ślicznie. 🙂 A z tymi kwadratami to ciekawy pomysł. Ile już masz zaliczonych?
PolubieniePolubienie
Teraz tak to mniej więcej wygląda 😉

PolubieniePolubienie
Chcesz powiedzieć, że te wszystkie niebieskie już zaliczyłeś? Nie no, niemożliwe, nie wierzę.
PolubieniePolubienie