Pierwsza dekada czerwca podarowała mi kilka mglistych poranków. Najbardziej lubię moment, kiedy mgła się podnosi, a słońce zaczyna docierać do powierzchni ziemi. Jest takie niby ponuro, ale promyki słońca dodają dodają krajobrazowi optymizmu. Robią nadzieję na ładną pogodę. Łatwiej wtedy dostrzec ciekawy kadr, bo w tych okolicznościach gdzie nie spojrzeć, świat wygląda bajkowo.





No proszę, Ty sobie na luziku spacerujesz o świcie po polach, a inni w tym czasie pracują. Powinieneś się wstydzić. 😀
PolubieniePolubienie
Ale to było w sobotę! Albo niedzielę 🙂
PolubieniePolubienie
Dobra, dobra, to nie jest żadne wytłumaczenie. 😀 😀 😀
PolubieniePolubienie