Słońce nad fabryką

Nic niezwykłego, zachód słońca, trochę pól, światłocienie. Nic niezwykłego, ale teraz dałbym wiele, aby móc coś takiego podziwiać na żywo i fotografować. Poniższy zachód miał miejsce jakieś półtora tygodnia temu i był to spontaniczny wyjazd w teren.

Chmura zasłaniająca większość nieba (poza zachodnim horyzontem) odsunęła się zbyt szybko, bo liczyłem na zachód w kolorach różu i czerwieni. Musiałem zadowolić się mniej intensywnymi barwami, ale za to słońce zaszło mi dokładnie nad tutejszą fabryką 😉

Po długim czasie

Nie pamiętam, kiedy to ja ostatnio fotografowałem zachód słońca. I kiedy ostatnio pojechałem na miejscówkę samochodem, nie rowerem. Kiedy ostatnio użyłem statywu do zdjęć…

Tak bardzo pochłonęła mnie spontaniczna fotografia rowerowa, i tak przyzwyczaiłem się do starej poczciwej lustrzanki, że miałem problem z ustawieniem parametrów na drugim aparacie 🙂

Warunki wczoraj wieczorem były przecudowne, a ja zagubiony w falujących na wietrze polach jęczmieniach stałem i podziwiałem te bajkowe okoliczności przyrody.

Miejsca przypadkowe

Poranne fotografowanie wchodzi w grę tylko w weekendy, w ciągu tygodnia w miarę możliwości staram się tak planowac jazdę rowerem, aby zahaczyć o zachód słońca. Przy fotografowaniu z roweru fajne jest to, że nigdy tak do końca nie wiadomo, gdzie mnie zastanie zachód słońca. Czasami są to przypadkowe miejsca, innym razem, jak tutaj, takie, które fotografowałem już wiele razy. I fajne jeszcze jest to, że można się szybko przemieszczać, a co za tym idzie fotografować w miejscach nieco oddalonych od siebie.

Tęcza komórka i żarnowiec

Jak pięknie zakończył się mój wtorkowy tour po okolicy. O ile całą drogę mimo ciepła, miałem całkowite zachmurzenie, tak na koniec wycieczki obserwowałem urokliwy kawałek tęczy i komórkę opadową podświetloną zachodzącym słońcem w towarzystwie zaczynającego kwitnąć żarnowca. Piękne wieczorne światło umiliło ostatnie kilometry wyprawy.

Wierzba przyozdobiona

Wieczór kończył się przepięknie. Ale wcześniej też było niebrzydko. Tym razem bez roweru, na własnych nogach wybrałem się wieczorem na niedługi spacer po okolicznych polnych dróżkach. Między innymi zainteresowałem sie wierzbą, która już tutaj, jakże by inaczej, występowała kilka razy.

Tym razem została przyozdobiona kwitnącym rzepakiem, a samym wieczorem dodatkowo kolorowym niebem.

Odrobina szczęścia

Jeden z wczesno wiosennych zachodów słońca. Ten czas, kiedy ptaki dopiero zaczynają doppiero swoje trele. Pola dopiero powoli zaczynają się zielenić. Jest nieco cieplej i chce się spacerować po moich bezdrożach w nadziei na piękny zachód słońca.

Tego wieczoru się nei zawiodłem. Słońce usiłujące się wydostać zza chmur rzucało swoje ciepłe promienie na okolice. Takie chwile nie trwają długo, są ulotne i trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. I mieć jeszcze trochę szczęścia…

Foty bajkowe

Było zachmurzone. Jeździłem sobie po lesie, a aparat podskakiwał w sakwie. Wtem nad konarami drzew pojawiło się niskie słońce. Aby wyjechać z lasu musiałem pokonać jeszcze dobrych kilka kilometrów. Akurat tuż za lasem była żwirownia, gdzie fajnie byłoby mieć zdjęcia z zachodu.

Wytężyłem łydkę i wpadłem nad wodę w ostatniej chwili. Słońce już chowało się z powrotem za chmury, bo jak się okazało to była tylko niewielka szparka w niebie. Zziajany, podekscytowany tym niesamowitym widkiem, trząsącymi sie rękoma ustawiłem aparat i oto mamy te kilka bajkowych fot.

Jaki rozwój sytuacji

Ów wieczór będę wspominał jeszcze długo. W ubiegłą niedzielę pokazałem trzy zdjęcia, a dziś kolejne trzy. Mimo iż wszystko nie trwało długo, to kolory zmianiały sie bardzo dynamicznie. Ja tylko biegałem fotografując drzewa z kapliczką z różnych stron, różnych odległości i na różnych ogniskowych.

Zapomniałem obadać, czy tam w okolicy nie rośnie rzepak, bo z rzepakiem zdjęcia byłyby fantastyczne. Pozostaje zaglądac tam od czasu do czasu i kontrolować rozwój sytuacji 😉

Burze odległe

Może nic tu takiego nie ma niezwykłego, jak tylko to, że widoczne na horyzoncie chmury, to odległe o grubo ponad sto kilometrów mocno wypiętrzone chmury burzowe. Podczas, gdy w okolicy Rzeszowa było już po konwekcjach, w rejonie Krakowa nadal szalały burze.

Udało się uchwycić dwie wypiętrzone komórki podświetlone zachodzącym za nimi słońcem.

To by mi się nie znudziło

Zorientowałem się, że gdzieś tu nade mną znienacka powstaje chmura opadowa. Wzięła się z niczego, jak było czyste niebo, tak nagle zaczeła tworzyć się chmura. I to chmura pięknie podświetlona niskim słońcem. W te pędy pojechałem na punkt widokowy, aby stamtąd obserwować sytuację.

Niesamowite światło skłoniło mnie nie tylko do fotografowania na szerokim kącie, ale również do wyłuskania moich ulubionych budowli teleobiektywem. Okolica w cieniu, a kilka kilometrów ode mnie rozlane wieczorne światło. Widok jak dla mnie tak cudowny, że mógłbym tam stać i nie znudziło by mi się to zbyt prędko.