Klimat grozy

Uwielbiam tę godzinę na fotografowanie. Jest jeszcze prawie zupełnie ciemno. Do tego temperatura poniżej zera stopni. Prawie bezchmurne niebo. Do wschodu słońca kilkadziesiąt minut.

Obłędne kolory, które wyłuskuje aparat po kilkunastominutowym naświetlaniu. Klimat nieco wiejący grozą ze względu na tę mgłę, z której nigdy nie wiadomo co zaraz się wyłoni. Do tego prawie idealna cisza, bo tylko od czasu do czasu było słychać pokrzykujące w oddali ptaki.

Niby szaruga

Taka zima, gdzie jest i chwilkę śnieg, ale jest i sporo dni z dodatnią temperaturą mnie jak najbardziej odpowiada. Kiedy leży śnieg, poświęcam czas na fotograficzne spacery, a kiedy jest na plusie, mogę wsiąść na rower i wtedy również mogę przy okazji pofotografować.

Pod koniec grudnia było kilka naprawdę ciepłych jak na tę porę roku dni, więc mogłem wybrać się na dłuższe wycieczki rowerowe. Towarzyszył mi oczywiście aparat i choć tematów do zdjęć w taką szarugę nie ma zbyt wiele, zawsze coś tam się znajdzie.

Cisza i spokój

Sylwestrowy poranek na długo pozostanie w mojej pamięci. Po kilku tygodniach posuchy fotograficznej w końcu trafiłem na piękny poranek.

Najpierw, jeszcze przed wschodem słońca obfotografowałem niepozorną sadzawkę (o tym już wkrótce), by później pojechać na żwirownię i tam uchwycić ciepłe już barwy złotej godziny.

Od kilku tygodni wieje u mnie niewąsko, a wczoraj było cichutko i spokojnie. Widać to zresztą doskonale na poniższym zdjęciu. To dla takiego spokoju wstaję rano i wybywam tam, gdzie nie ma żywego ducha.

Brak tematów

Zimą cieszy każda, choćby krótka chwila ze słońcem. A jeśli trafi się wschód lub zachód z pięknymi kolorami, to już szczyt marzeń. Ale z drugiej strony, gdyby codziennie przez cały rok niebo było bezchmurne i śweciło słońce, pewnie wczesniej czy później by nam sie to znudziło.

Mnie by to z pewnością nie odpowiadało. Owszem lubię ciepło, ale brak dynamiki w pogodzie oznaczałby dla mnie brak tematów do fotografowania…