Niebo i monument

Może i było zimno, ale przynajmniej nie padało. Może i wiał wiatr, ale miałem możliwość w końcu pojechać na rower w ciągu dnia, a nie po zmroku.

Zawsze staram się coś wypatrzeć do sfotografowania. Mniej lub bardziej ciekawe, ale musi być to coś, co szczególnie zwróci moją uwagę. Tym razem padło na niepozorne przydrożne drzewo z dramatycznie wyglądającym niebem i pozawijaną drogę prowadzącą do monumentalnej budowli z krzyżem.

Wąż do odciągu

Minęło 49 dni, kiedy ostatni raz miałem taki warun. Dokładnie w Sylwestra, a teraz w ubiegłą niedzielę wieczorem. Jak dobrze, że pojechałem na żwirownię. W tym miejscu, z tym niepozornym wężem do odciągu piasku położonym na pływających bojach, zachód słońca prezentował się wyjątkowo pięknie.

Wyglądał pięknie i trwał bardzo długo, a kolory ciągle się zmieniały. Te najpiekniejsze oczywiście już po zachodzie słońca.

Udany kadr

Jak się aktywnie spędza czas, to w moim wieku trzeba się liczyć z kontuzjami. Z taką właśnie się borykam od jakiegoś czasu, ale w sobotę nie wytrzymałem i wskoczyłem na rower, żeby choć chwilę pojeździć. W najcieplejszym momencie dnia było 13°C na plusie i większość dnia świeciło słońce, więc musiałem to wykorzystać.

Wybrałem się późnym popołudniem, aby złapać może jakiś zachód słońca, bo dawno nie fotografowałem. Może szału na niebie nie było, ale w ulubionych miejscówkach zazwyczaj można liczyć na udany kadr.