Sarna za każdym razem inna

Dementuję pogłoski, że za każdym razem spotykam tę samą sarnę! 🙂

Nam ludziom może się wydawać, że wszystkie sarny są takie same, ale oczywiście tak nie jest. Ostatnimi czasy widuję ich naprawdę sporo w mojej okolicy. Może dlatego, że na białym śniegu łatwiej je zauważyć, a może dlatego, że usilnie szukają czegokolwiek do jedzenia.

Jedne nie zwracają na mnie uwagi i pozwalają podejść całkiem blisko patrząc na mnie z zaciekawieniem. Ale są oczywiście też nieufne, które wyczuwają mnie z kilkuset metrów i czmychają, choć zupełnie niepotrzebnie, w zarośla.

Błąd w matrixie

Zaglądnąłem co tam słychać u konika polskiego w pobliskiej hodowli. Konie wadają się nic sobie nie robić z zimowej aury. Znudzone spacerują niespiesznie blisko paśnika. Inne stoją bez ruchu z zamkniętymi oczyma (!) Tak, zastanawiam się nawet, czy one czasami nie potrafią spać na stojąco 🙂

Dementuję od razu przypuszczenia, że ten z pierwszego zdjęcia to fotomontaż, albo błąd w matrixie 😉 Wystarczy mu (im) się lepiej przyjrzeć 🙂

Cztery gile

Dwa gile na krzaku, drugie dwa u nosa. No, ale takie są uroki zimy ;).

Gile (te z krzaka) mnie zaskoczyły. Przedzierałem się skrajem lasu, kiedy całe stado wyleciało z zarośli i usiadło na krzakach na polanie, w bezpiecznej odległości, aby przyglądnąć się, kto śmiał je wystraszyć. Zanim włączyłem aparat, prawie wszystkie uciekły dalej. Poza tymi dwoma, nabardziej zainteresowanymi.

Zwiała w krzaki

Deszcz i śnieg mi nie straszny. Muszę wyjść z domu i się poruszać. Wczoraj mimo opadów na przemian deszczu i śniegu założyłem wyjściowe gumiaki i poszedłem do lasu. Aparat oczywiście ze sobą pod kurtką.

Wyszedłem na polanę i tam zobaczyłem sarenkę. Całkiem niedaleko. Zza krzaków. Zamarłem bez ruchu z apratem przy oku. A co sarna? Zainteresowana moją sobą zaczęła iść w moim kierunku! Tego jeszcze nie było. Starałem się jak mogłem nie drgnąć i stałem tak pewnie dobrych kilka minut, ale aparat z ciężkim obiektywem ciążył mi coraz bardziej.

To musiało się tak skończyć – ja delikatnie drgnąłem, a sarna w te pędy czmychnęła w krzaczory.

Co tam u konika polskiego

Raz na jakiś czas staram sie zaglądnąć do pobliskiej hodowli konika polskiego zobaczyć co tam u nich. Nigdy ich nie dokarmiam, choć jak zauważyłem, wielu odwiedzających robi to nagminnie 😦 Nie jest to dla nich dobre. Nie wyobrażam sobie wtrącać się komuś w hodowlę. Grzecznie sobie popatrzę, zrobię kilka zdjęć i więcej ich nie niepokoję.

Tym razem trafiłem na cudne światełko, a w powietrzu jak widać było sporo owadów i śmietków wianych przez wiatr z lasu, fajnie mieniących się pod światło.

Na trasie

Za każdym razem emocje te same podczas spotkania dzikiej zwierzyny. Jedziesz rowerem przez las i nagle spotykasz jelenia, sarnę, albo daniela. Próbujesz podjechać jak najbliżej. Metr za metrem, fotka. Znów kilka metrów – fotka.

Kawaler, któregospotkałem we wtorek był wyjątkowo niestrachliwy i pozwolił podjechać całkiem blisko 😉 Musi po lesie krążyć fama, że jak czerwony rower, to luzzz 😃

Zdobycz

Witek! Dawej orzecha! – zdawał się do mnie mówić dzięcioł (dzięcioł duży – Dendrocopos major). Co ciekawe było ich co najmniej kilka. Chwilkę wcześniej harcowały mi po ogrodzie latając w te i we wte. Szybko pobiegłem po aparat, ale one na mnie oczywiście nie czekały.

Został tylko ten jeden mocno zainteresowany orzechami. Podchodziłem go krok po kroku i udało się całkiem blisko. No i fajnie zapozował z tą swoją zdobyczą.

Dzięcioł duży – Dendrocopos major

Szczęśliwa rodzinka

Słońce jeszcze nie wzeszło. Było jeszcze dosyć ciemno. Gdzieś tam przede mną wydawało mi się, że zobaczyłem jakiś ruch. Z tej odległości nie widziałem, czy to jakiś ranny grzybiarz, czy może dzikie zwierzęta. Zamglenie w niczym nie pomagało.

Spróbowałem podejść jeszcze kilkadziesiąt metrów, zerknąłem przez teleobiektyw i tak – to był jeleń. Jeleń w towarzystwie łani i cielaka. Wyglądali jak szczęśliwa rodzinka na spacerze. Dziewczęta czmychnęły w las, a głowa rodziny dostojnie przespacerował przez drogę, zerknął jeszcze od niechcenia w moją stonę i podążył za nimi.

Tatry z Zagorzyc | 20.09.2023

Na pewno będzie widać Tatry, pomyślałem. To nie lada gradka, bo z moich okolic do Tatr jest ok. 140 km i widać je niezbyt często. Wiidzialność musi być idealna. Ja fotografowałem je dziesiątki razy i nie za bardzo chciało mi się dziś jechać na miejscówkę.

Pomyślałem – a może tym razem uda się zrobić jakiś nietypowy kadr… I co? Pojechałem. Stanąłem w polach i zacząłem robić zdjęcia, kiedy przez teleobiektyw zauważyłem sarnę! Na pierwszym planie tuż pod Tatrami. Czasy naświetlania były już długie i modliłem się w duchu, aby sarna choć na chwilkę stanęła bez ruchu.

Udało się! Jedno zdjęcie. Sarna na pierwszym planie, na kolejnej górce domy i za nimi Tatry! Jak ja lubię, jak mi się tak układa w kadrze, ajjj ! 🙂

Tatry z Zagorzyc, 20.09.2023, do Łomnicy ok. 140 km