Tak wyglądał jeden z ostatnich poranków. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, a mnie spodobał się ten mroczny klimat.

Tak wyglądał jeden z ostatnich poranków. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, a mnie spodobał się ten mroczny klimat.

Kiedy na termometrze tylko jednocyfrowa wartość temperatury, przyjemniej się jeździ, jeśli świeci słońce. Mimo zimna nastraja ono optymistycznie i z większą przyjemnością pokonuje się kilometry. Zachmurzone niebo niekoniecznie, ale wciąż jest lepsze niż jeżdżenie po ciemku. A od listopada oprócz weekendów tylko tak będę mógł.



Poranek święta Wszystkich Świętych od dawna spędzam samotnie na plenerach fotograficznych lub na wyprawach rowerowych. Tak też było wczoraj. Nie zważając na ziąb, wyruszyłem jeszcze przed świtem, aby podziwiać jesienne krajobrazy w świetle wschodzącego słońca.




Październik zamykam trzema fotkami z jakże by inaczej, rowerowej przejażdżki z ubiegłego tygodnia. Bezchmurne niebo, przyjemne ciepełko i to malownicze wieczorne światło. A… i najważniejsze – jesienne niepowtarzalne barwy złotej polskiej jesieni. Już niecierpliwie czekam na kolejne słoneczne dni.



Zapchałem głowę i zmysły tymi barwami i zapachami. Złota polska jesień powoli mija, ale przecież listopadowe krajobrazy również mogą być na swój sposób piękne. Pozostałe na drzewach liście będą złote, a jeszcze czekamy na przebarwiające się na rudo modrzewie. To nie koniec.




Jesieni, trwaj! – chce się krzyczeć. I niech trwa jak najdłużej, bo do zimy nam nie spieszno. Ja gdy tylko mam kilka wolnych godzin, zapuszczam się w najskrytsze zakątki lasów i innych zakamarków w poszukiwaniu takich właśnie, jak poniżej, kolorów. Kolorów prawdziwej polskiej jesieni.




Czekałem na taki dzień od dawna. Jesień, długo utrzymująca się mgła, ale też od czasu do czasu prześwitujące słońce. Tak było w ubiegły wtorek i tylko temperatura mi średnio pasowała, bo przez pierwszą godzinę jazdy było na minusie, a i potem niewiele cieplej.
Podczas sześćdziesięciokilometrowej trasy przez las warunki były cudowne. Rozpraszająca światło mgła malowała światłem, jak doświadczony malarz. Z entuzjazmem odkrywałem coraz to nowe miejsca z coraz to bardziej zaskakującym światłem. Przywiozłem dziesiątki zdjęć, a dziś te z samego świtu.




Życzę sobie i wszystkim, aby taka piękna pogoda trwała przez kolejne tygodnie. Może być zimno, ale niech świeci słońce, a śnieg to poprosimy dopiero w styczniu i tylko w górach. Z wiekiem coraz mniej lubię zimę i nic na to nie poradzę.




Chciałem jeden rowerowy wypad poświęcić w całości na las. Na leśne szutrowe drogi, ale też na te ledwo widoczne, ale przejezdne ścieżki. Tego dnia było w miarę ciepło, więc mogłem tak się włóczyć niespiesznie, raz po raz się zatrzymując, robiąc fotki, czy zwyczajnie postać i popodziwiać piękne jesienne kolory.




Czasami jeszcze udaje mi się trafić w miejsca, gdzie jeszcze rowerem nie jechałem. Tak właśnie stało się kilka dni temu, kiedy to trafiłem na tę brzozową alejkę. No prze fajnie to wyglądało. Podobnie jak brzozowe wybrzeże jeziorka.



