Zachód Księżyca | 5.11.2025

Środa, świt. Plan prosty: otworzyć oczy, wylezźć z łóżka i pojechać zrobić fotkę księżycowi wschodzącemu nad akacjami. Wszystko poszło zgodnie z planem, choć najwięcej czasu zajęły te dwa pierwsze punkty.

Na miejscu jestem za wcześnie, ale widzę, że nad akacjami krążą kruki. Szybko rozstawiam statyw, kieruję obiektyw w tamtą stronę i strzelam serię zdjęć. W ostatniej chwili, bo ptaki zaraz odleciały. To właśnie to ujęcie z krukami okazało się dla mnie najlepszym z całego poranka. Choć, przyznam, pozostałe też mają swój klimat.

Wschód Księżyca | 9.08.2025

Powietrze nie było przejrzyste – unosił się w nim kurz z pracujących w okolicy kombajnów. Nad horyzontem, dokładnie w miejscu, gdzie miał wschodzić, wisiały chmury. Na miejscówce byłem sporo za wcześnie – jakieś pół godziny. Na szczęście komary nie dawały się mocno we znaki, więc oczekiwanie w tych okolicznościach przyrody było całkiem przyjemne.

Z mojej miejscówki Księżyc miał wzejść gdzieś ponad oddalonymi o około 650 metrów akacjami. Zauważyłem, że na jednej z nich siedzi bocian, a pod drzewami nad kadrami gimnastykuje się fotograf. Czekałem cierpliwie, aż się pojawił – różowy i z każdą chwilą coraz bardziej intensywny. Kilka minut, które wydają się bajką, nierealnym przeżyciem.

Wschód Księżyca | 12.04.2025

Jeszcze ubiegłotygodniowy wschód Księżyca, ale warto go przypomnieć – bo to był piękny spektakl. Na poniższych zdjęciach uchwyciłem moment, w którym Księżyc dopiero co zaczynał się wyłaniać zza horyzontu. Taki trochę nieśmiały start – ale bardzo widowiskowy.

Szczególnie ciekawe jest drugie zdjęcie. To świetny przykład na to, jak atmosfera potrafi zniekształcać kształt Księżyca – wygląda jakby jego dół był zrobiony z miękkiej plasteliny. Uwielbiam takie naturalne „efekty specjalne”.

Wschód Księżyca | 12.04.2025

Przyznaję, że nie jestem wybredny, jeśli chodzi o miejscówki. Ważne, żeby być gdziekolwiek — ale o odpowiedniej porze. Dlatego po raz (nie pamiętam który) wybrałem to samo miejsce do łapania wschodzącego księżyca.

To właśnie nastrój i emocje są dla mnie ważniejsze niż samo fotografowanie. W końcu musiało do tego dojść po tylu latach z aparatem. Ale trzeba przyznać, że wczorajszy wschodzący księżyc był naprawdę imponującym widokiem.

On o tym nie wie

Po raz trzeci wracam do ubiegłośrodowego wschodu Księżyca. Na sam koniec zostawiłem do publikacji zdjęcie, z którego jestem najbardziej zadowolony.

Księżyc wznosił się powoli, a ja chodziłem w tę i we w tę, pstrykając zdjęcia, kiedy kątem oka zauważyłem jadącego rowerzystę. Ręce co prawda mi się roztrzęsły, ale zdążyłem w porę ustawić się w odpowiednim miejscu i zrobić zdjęcie dokładnie w momencie, gdy był idealnie pod Księżycem!

To wszystko trwało pewnie kilka, może kilkanaście sekund, ale dla mnie tak się rozciągnęło w czasie, że pamiętam każdy szczegół. Może wtedy czas dla mnie zwolnił… abym zdążył pstryknąć kolarza…? Kto wie 😉

Wschód Księżyca | 12.02.2025

Środowy wieczór. Powietrze niemal nieruchome, termometr wskazuje okolice zera stopni. Z oddali dobiega monotonny dźwięk pracujących maszyn – trwa budowa drogi i chodnika. Kilkaset metrów ode mnie pasą się sarny, nieświadome, że za moment staną się razem ze mną świadkami niezwykłego widoku.

Wybieram starannie miejsce – około pięćset metrów od drzewa, które wraz z księżycem ma odegrać główną rolę w tym fotograficznym spektaklu. Właśnie tu chcę uchwycić wschodzący księżyc w pełnej okazałości.

Dzięki dystansowi i perspektywie wschodzący księżyc wydaje się ogromny. W myślach mam już ułożoną kompozycję – muszę znaleźć idealne ustawienie tak, by tarcza księżyca znalazła się dokładnie za drzewem. Na szczęście mam swobodę ruchu, mogę przemieszczać się w prawo i w lewo. Gdy księżyc wznosi się i niemal stapia z sylwetką drzewa, aparat rejestruje ten ulotny moment.

Zachód Księżyca | 11.02.2025

Wtorkowy poranek przywitał mnie temperaturą -9°C i lekkim wiatrem. Już wychodząc z domu czułem, że to będzie wyjątkowy poranek, widząc idealnie czyste niebo. Jak zwykle dotarłem na miejsce sporo przed czasem. Siedząc w ciepłym aucie, obserwowałem stopniowo obniżający się Księżyc – majestatyczny, tajemniczy, w odcieniach koloru żółtego.

Robiło się coraz jaśniej, a Księżyc nieuchronnie zmierzał ku horyzontowi, zmieniając powoli kolor na bardziej pomarańczowy, a następnie różowy. W końcu nadszedł ten moment – sięgnąłem po aparat, wysiadłem na mróz, przeszedłem kilkadziesiąt kroków do odpowiedniego miejsca i uchwyciłem ten niezwykły widok.

Wydaje się proste? Niekoniecznie. Idealna perspektywa wymagała nie tylko czasu na planowanie i oczekiwanie na ten jeden konkretny dzień, ale też odpowiednich warunków pogodowych.

Wschód Księżyca | 16.11.2024

Co za widowisko! Niby zwykły wschód księżyca w pełni, ale… ma on zawsze w sobie coś magicznego. Coś, co przyciąga i co miesiąc każe wyszukiwać coraz to nowe miejscówki, albo i stare, ale żeby tam być, czekać i obserwować ten niezwykły widok.

Dziś o dziwo pogoda poprawiła się na tyle, że wieczorem mieliśmy bezchmurne niebo, więc mimo chłody i wiatru zaczaiłem się pod lasem na naszego satelitę. Nie zawiódł mnie i tym razem, więc mamy jak dla mnie epicką fotę 🙂

Wschód Księżca | 18.10.2024

Jeden kroczek w lewo, dwa w prawo i z powrotem ze dwadzieścia w lewo. Powrót na miejsce. Tak to mniej więcej wyglądało, latałem w te i we wte, aby księżyc znalazł się tam, gdzie chciałem. Nie było z tym problemu, bo miałem dużo miejsca, a kilkanaście, kilkadziesiąt metrów korekcji mojego położenia wystarczyło.

Piątkowy wieczór. Pogoda na takie zdjęcia idealna. Księżyc wschodzi kilkanaście minut po zachodzie słońca. Doskonale widoczny od samego horyzontu. Miejscówka klasyczna, fotografowałem stamtąd już wiele razy. Nie chodzi mi jednak o nowe miejscówki, ale emocje towarzyszące oglądaniu tego pięknego zjawiska — wschodu księżyca w pełni.

Wschód Księżyca | 16.10.2024

Wracałem z przejażdżki rowerowej i szczęśliwy traf chciał, że w sakwie miałem aparat z teleobiektywem. Czemu? Bo księżyc właśnie niedawno wzeszedł i wisiał tuż nad horyzontem. I to niedaleko naszego 33-metrowego krzyża milenijnego.

Wiedziałem, że jak podjadę jeszcze z kilkaset metrów, to jest szansa, że znajdzie się on dokładnie za krzyżem. Łatwo nie było, bo krzaki i domy, ale udało się!