Spacery po śniegu

Czy taki klimat nie jest cudowny? Jest, ale wtedy gdy mamy wolny dzień, najlepiej cały weekend i możemy poświęcić czas na spacery po lesie, czy gdziekolwiek indziej.

Na obecną chwilę śniegu zostało już niewiele i z każdą chwilą znika go jeszcze więcej. Czy się z tego cieszę? W sumie to tak, bo już dziś udało się wyskoczyć na rower, a i w weekend przez południe może być i pięć stopni na plusie.

Kolekcja

Witek, były już jakieś kilometry w tym roku rowerem? Owszem, przez kilka dni, w ubiegłym tygodniu, temperatura miejscami dochodziła do dziesięciu stopni na plusie. Nie mogłem pozostać na to obojętny. Dwie kilkudziesięciokilometrowe wyprawy jak najbardziej wpadły do kolekcji. Sami zobaczcie, że pogoda wyglądała już prawie na wiosenną 🙂

Rower tęskni

Jest śnieg, nie ma śniegu, jest śnieg, nie ma. Tak mniej więcej wyglądają ostatnie zimy. No i fajnie, teraz wyglądają tak, dawniej były bardziej mroźne i dłuższe. Nie wiadomo, jakie będą w przyszłości. Nie mamy na to większego wpływu, więc bierzemy to z dobrodziejstwem inwentarza.

Mimo wszystko czekam już na wiosnę. Albo przynajmniej na stabilne temperatury powyżej zera. I nie chodzi tu o mnie, ale mój rower tęskni…

Stosunek ambiwalentny

Można nie lubić zimy, ale kiedy widzi się takie widoki, to pewnie chciałoby się tam być. Mam tak samo, nie oczekuję na śnieg i mróz, ale kiedy tego śniegu już napada, to nie usiedzę w domu i zaraz wyrywam gdzieś w plener z aparatem.

Oczywiście najlepiej, gdy światło sprzyja, bo to potęguje ten efekt wręcz arktycznej zimy. I przyznam się, że kiedy śnieg się topi, wcale go nie żałuję. Bo pewnie zaraz napada nowego.

Spacer na dwóch kółkach

Końcówka ubiegłego roku. Od kilku dni nad całą okolicą utrzymywała się mgła i tylko od czasu do czasu przebłyskiwało słońce. A tego dnia mgła miała w końcu ustąpić i mieliśmy w końcu zobaczyć czyste, niebieskie niebo.

Wyczekałem z wyjazdem rowerem na tę chwilę, kiedy zaczynało się przejaśniać. No bo wiadomo, że resztki mgły ze słońcem mogą utworzyć niesamowity klimat. Oczywiście się nie zawiodłem i sami zobaczcie, w jak bajkowych okolicznościach dane mi było spacerować na dwóch kółkach.

Zdążyć

Ubiegłej niedzieli pogoda nie zachęcała do wyjścia z domu. Na termometrze 7°C na minusie i porywisty, mroźny wiatr opowiadały się za tym, aby zostać w domu. Przetrwałem jednak te wydłużające się chwile wahania i pojechałem nad pobliską żwirownię.

I w ostatniej chwili zdążyłem na najpiękniejszy spektakl na niebie. Najbardziej intensywne barwy pojawiły się na kilkanaście minut, więc po wyjściu z auta trzeba było odpalić turbo w nogach, abym zdążył dobiec na miejsce.