Miał być księżyc

Im bliżej byłem celu, tym więcej chmur zaczęło się zbierać na niebie. Jak się po chwili okazało, to wcale nie były chmury, lecz niska mgła.
Pojawiła się dosłownie znikąd. Nie było najmniejszych szans na fotografowanie księżyca w takich warunkach. Za to po drugiej stronie horyzontu rozpoczął się przepiękny spektakl – mgła znalazła się w zasięgu słońca, które choć już schowane za horyzontem, wciąż oświetlało górne partie nieba.

Kilka minut fotografowania i po chwili zrobiło się czarno, ponuro i całe przedstawienie dobiegło końca. Wróciłem do domu, a tam zero mgły i pięknie świecący księżyc. Różnica zaledwie kilku, może dziesięciu kilometrów w linii prostej, a tak diametralnie inna aura.

Opublikowane przez Witold Ochał

Projekty? Sesje? Plenery? Nie, ja tylko fotografuję.

Dodaj komentarz