Czasem luty potrafi zaskoczyć. Środa była jak podróż w przyszłość – zamiast mrozu i śniegu, słońce, ciepło i idealne warunki na rower. Kręciło się aż miło, choć chwilami zastanawiałem się, czy przypadkiem to nie kwiecień 🙂
Pod wieczór las zrobił się magiczny. Złote światło przedzierało się przez drzewa, a ja jechałem jak zahipnotyzowany tym widokiem. Gdyby nie zdrowy rozsądek, pewnie zatrzymywałbym się co kilka metrów na kolejne zdjęcia i wrócił do domu dopiero w nocy 🙂



