Jeśli jeżdżę rowerem w dzień, a zdarza się to teraz tylko w weekendy, zawsze wrzucę do sakwy aparat z teleobiektywem. A nuż trafi się jakaś sarna, albo inny lis.
Tym razem moją uwagę zwróciła chmara ptaków, które raz po raz siadały na drutach linii elektrycznej i za chwilę zrywały się do lotu. I tak w kółko. Możliwe, że zimno im było i chciały się trochę rozruszać 🙂



