Na pamiątkę

Czyż takie zwykłe polne obrazki nie mają czegoś w sobie? Dla mnie, zwłaszcza teraz, mają one wymiar sentmentalny. Wspominam te spacery po okolicy z apratem dyndającym u szyi. Zapach suszącego się siana, kwitnących krzewów. Odgłosy ptaków w pobliskich krzakach. Delikatny chłodzący wiaterek w upalny wieczór. Bez specjalnego szukania kadrów. Zawsze jednak coś wpadło w oko. Na pamiątkę.

Dwie godziny wieczoru

Pora na kolejne zdjęcia naszych malutkich przyjaciół. Tym razem wybrałem zdjęcia zrobione któregoś słonecznego wieczoru. Pierwsze dwie godziny dnia i dwie ostatnie, to uważam najlepszy moment na fotografowanie owadów. Oczywiście nie zawsze miałem czas na fotografowanie akurat o tych porach, ponieważ wybierałem wtedy robienie innych zdjęć (krajobraz, wschody zachody słońca) albo rower, ale kilka razy udałem się na fotospacer po łąkach o tej porze.

Pamiętam wysyp biedronek tego dnia, ale to niestety nie nasze rodzime, ale przybyszki z Azji. Biedronka arlekin (Harmonia axyridis).

Biedronka arlekin (Harmonia axyridis)

Wtyk straszyk (Coreus marginatus). Zauważyłem go na łodydze jakwejś rośliny. Ponieważ stracze problemy ze wzrokiem dotknęły i mnie – dopiero po zrobieniu pierwszych zdjęć zauważyłem, że chodzi po nim mrówka. Dlaczego? Tego na razie nie wiem.

Wtyk straszyk (Coreus marginatus)

Chciałbym spróbować takiego miodu z bławatka. Musi smakować bardzo dobrze i niepowtarzalnie. Tak jak kolor chabrów jest nie do podrobienia. Pszczoła miodna (Apis mellifera).

Komórka rotująca

Jako inwalida z jedną sprawną ręką podszedłem do tematu bardzo racjonalnie. Wybrałem najbliższą łąkę tuż za domem (brak możliwości prowadzenia auta). Do obsługi aparatu tylko jedna ręka, więc zapodałem ustawienia automatyczne. Mimo, że to niedaleko, obliczyłem czas ewakuacji biorąc pod uwagę, że nie mogę biec, aby przypadkiem nie zaliczyć gleby i nie narobić sobie jeszcze więcej krzywdy.

Wiedziałem, że najlepsze zdjęcie mogę zrobić tuż przed opadami. I tak też było. Cudownie rotująca komórka burzowa tak mnie zauroczyła swoim widokiem na żywo, że zrobiłem ledwo jedno zdjęcie. Wiało już konkretnie, zrobiło się ciemno i to był czas na odwrót. Dwie minuty później byłem już w domu, a minutę później zaczął padać deszcz i grad.

Takiej zdobyczy jeszcze nie mam w swojej kolekcji i dobrze, że mimo niedogodności zdecydowałem się na akcję 😉

Czeluści dysku

Co tam jeszcze znajdę w czelościach mojego dysku. Na dziś wykopałem kolejne cztery zdjęcia, które zwróciły moją uwagę, a które do tej pory nie widziały światła dziennego.

Kopulujące muchy pokazywałem już na blogu wielkrotnie, ale zawsze kiedy widzę ten ich rytuał, nie mogę dać im spokoju. Muszę to uwiecznić 😉

Małe niepozorne kwiatki zwróciły moją uwagę. Pozwoliłem sobie je poddać posprodukcji w stylu art. Czy jak to się tam nazywa…

Motyl przy niskim słoeczku? Proszę bardzo, mam i motyla.

Kleszczy nikt nie lubi, a zwłaszcza fotografowie, no ale jedno zdjęcie mieć powinien.

Może być stare

Ostatni dzień maja. Przejażdżka po najbliższej okolicy. Wieczorem, bez pośpiechu i po dróżkach, którymi jeździłem już dzisiątki razy. Te same widoki i te same kadry. Ale czy napewno? Przecież identycznego kadru nie da się zrobić, bo światło nigdy nie jest takie samo jak poprzednio. Nigdy nie zatrzymam się dokładnie w tym samym miejscu. Nigdy nie zauważę tego samego.

Wcale nie trzeba szukać ciągle nowych miejsc, choć to też jest fajne, ale warto zaglądać do tych samych, jeśli to sprawia nam przyjemność.

Parada owadów

Wyciągam z szuflady kolejne zdjęcia owadów.

Pięknie ubarwiony pluskwiak – Ostrosz rączycowaty (Piezodorus lituratus) wiedział gdzie usiąść, aby odealnie wpasować się kolorystycznie w otoczenie.

Piórolotek pięciopiór (Pterophorus pentadactyla) to motyl, a nie podobny ani do motyla, ani do ćmy. To taki trochę duch łąki. Coś leci, ale nie wiadomo co :O

Szyk i elegancja. Kolory odważne i krój nienaganny. Prostoskrzydłe (Orthoptera) potrafią zaskoczyć swoim ubiorem i poczuciem estetyki 🙂

Lejkowiec labiryntowy (Agelena labyrinthica) buduje te swoje dziuple z pajęczyn i podejrzewam, że chowa tam spore zapast pożywienia. No i nie za bardzo dba o porządek w swoim domu.

Powrót do korzeni

Nie pozostaje mi nic innego jak zaglądnięcie do swoich archiwalnych i nie publikowanych do tej pory zdjęć. Zdjęć makro. Zawsze to odkładałem, a teraz jest na to idelany moment. Ten świat nie przestał mnie fascynować.

Na pierwszym zdjęciu szablak krwisty, zdjęcie z września ubiegłego roku. Chłopak zachciał usiąść akurat we wrzosach.

Kolejna fotka to malutki chrząszczyk, mający może trzy milimetry. Pamiętam, że kiedy chciałem go strząsnąć z bluzy, to wylazł mi na dłoń 🙂

Na trzecim zdjęciu niezwykle ubarwiona mucha zwana smętką, jednak dokładnego oznaczenia nie znam.

I czwórka to fruczak gołąbek (Macroglossum stellatarum) buszujący przy ogrodowym wiciokrzewie.

Szablak krwisty (Sympetrum sanguineum)
Smętka
Fruczak gołąbek (Macroglossum stellatarum)

Migawki z drogi

Dziś kilka zdjęć z przełomu pierwszej i drugiej dekady czerwca. Udało się trafić na kolejny zakątek z makami! Jak one pięknie wyglądały, kiedy wyjechałem na wzniesienie a coś czerwonego mignęło mi po prawej stronie. Był pochmurny poranek, a ta czerwień w tych warunkach wyglądała bardzo optymistycznie!

Drugi obrazek, który zwrócił moją uwagę, to zaparkowany czerwony poczciwy Bizon w towarzystwie beli siana. Następnie kolejna kępka czerwonych maków w kłębach mgły, no i kopki siana, które zobaczyłem kilkaset metrów od drogi i brnąłem tam po tę fotkę. Nawiasem mówiąc ciekaw jestem, na ile takie daszki chronią je przed deszczem… 🙂

Słońce nad fabryką

Nic niezwykłego, zachód słońca, trochę pól, światłocienie. Nic niezwykłego, ale teraz dałbym wiele, aby móc coś takiego podziwiać na żywo i fotografować. Poniższy zachód miał miejsce jakieś półtora tygodnia temu i był to spontaniczny wyjazd w teren.

Chmura zasłaniająca większość nieba (poza zachodnim horyzontem) odsunęła się zbyt szybko, bo liczyłem na zachód w kolorach różu i czerwieni. Musiałem zadowolić się mniej intensywnymi barwami, ale za to słońce zaszło mi dokładnie nad tutejszą fabryką 😉

Spacer makro

Jeszcze w maju kilka razy zabrałem na spacer mój obiektyw do makro. Tak bardzo dawniej lubiłem podglądać ten świat malutkich owadów. Lubię nadal, ale zawsze jakoś brakowało już na to czasu.

Świat makro – nie dość, że ciężko go dostrzec gołym okiem, to jeszcze ciężko wypatrzeć ciekawe owady, scenki. Mnie udało się przyłapać muchy w kolorze moro podczas godów, pająka który wydawać by się mogło, że zebrał całkiem spore zapasy jedzenia, ale to żywe muchy, które podjadają jego zdobycz! Kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy! Małego pluskwiaka wysiadującego jaja oraz zmoczonych w rosie motyla i chrząszcza, które koło siebie suszyły się w porannym słońcu.