Początek widoków

Sobota, godzina trzecia czterdzieści pięć nad ranem. Dzwoni budzik, otwieram jedno oko i od razu je zamykam z powrotem. Po chwili jednak przypominam sobie, że to nie do pracy a na rower trzeba wstać.

To zupełnie inna sprawa, z chęcią zrywam się z łóżka i godzinkę później podziwiam ten cudowny widok wschodzącego słońca nad rozległą doliną spowitą mgłami. A to dopiero początek fajnych widoków.

Eksperymentuj

Mówili, nie rób zdjęć pod słońce. Dawniej tak mówili. A raczej pisali. Jeszcze kiedy w sieci istniały fora. I jeszcze całe mnóstwo innych zasad. A ja mówię, fotografuj w którą stronę chcesz, nawet i pod ostre słońce. Eksperymentuj, a może czasem uda się zrobić coś ciekawego 🙂

Piszę to oczywiście w formie żartu. Zasady w fotografii są pewnie ważne, ale równie ważne jest, aby je łamać świadomie. I co do kadru i co do pory fotografowania. Ale przede wszystkim najważniejsze jest, aby fotografowanie fotografującemu przynosiło radość. Niezależnie od efektu.

Miszmasz

Aparat lepiej, żeby sobie leżał w sakwie zawsze. Czasami nawet go nie wyciągam, tak fajnie się jedzie. Czasem jednak trafię na jakiś widok, który zwróci moją uwagę. Zatrzymam się wtedy i zrobię coś na pamiątkę. I taki miszmasz z jednej z ostatnich wypraw rowerowych zamieszczam poniżej.

Pogoda była niepewna, bo w okolicy przechodziły burze. Zaryzykowałem jednak wyjazd i owszem – piersze dwadzieścia kilometrów było słonecznie, ale kiedy po tym czasie zerknąłem na radary opadów, zadecydowałem o bardzo szybkim odwrocie. Udało się zasapanym, ale suchym wrócić do domu przed opadami. Żałuję tylko, że nie sfotografowałem tych przerażających chmur burzowych.

Przerwa i zaduma

Jednym się podoba, inni (również tu na blogu) wyrażają swoją dezaprobatę do tego pomnika. Dla mnie jest to niewątpliwie okoliczna atrakcja. Po pierwsze widoki są stamtąd naprawdę niesamowite, a po drugie zazwyczaj jest tam pusto. Ani żywego ducha. Idealne miejsce na chwilę przerwy i zadumy podczas wypraw rowerowych.

Tym razm trzy zdjęcia z widokiem na pomnik Chrystusa Króla w Małej z sąsiedniego wzgórza i jedno spod samego pomnika.

W głowie

Tak sobie jeżdżę przez ostatni tydzień i wypatruję maków. Ale całego pola maków, nie pojedynczych kwiatków. I w czwartek trafiłem właśnie na takie. Widziałem je już z daleka i cieszyłem się jak dziecko na zdjęcia.

Będąc tam stałem jak zahipnotyzowany wpatrując się w tę czerwień i wsłuchując w brzęczenie pszczół. Z tego wszystkiego zrobiłem tylko kilka zdjęć na pamiątkę, a widok, zapach i dźwięk mam cały czas w głowie.

Strach przed deszczem

Co tam strach przed deszczem i burzą. Gdy jedzie się rowerem w takich okolicznościach przyrody, myśli się tylko o jednym. Gdzie się zatrzymać, aby zrobić zdjęcie. No przynajmniej ja tak mam i odpukać, tylko kilka razy zdarzyło mi się zmoknąć do suchej nitki. Jednak latem nie ma z tym problemu, bo jest ciepło i człowiek razem z ubraniem zaraz wyschnie.

Jechać czy spać

Ach te poranne rozterki. Co z tego, że obudziłem się o czwartej rano, jak wstałem, wyjrzałem przez okno i zacząłem rozkminiać, czy warto ruszać na rower i zdjęcia. Tak mi zeszło z godzinę, aż spod chmur wyszło słońce. Dopiero wtedy przestałem mieć wątpliwości.

Co prawda nie było zapowiadanych mgieł, ale i tak było bardzo ładnie. Zwłaszcza kiedy wyjechałem na pobliskie pagórki. Przyjemne ciepełko zachęcało do jak najwolniejszej jazdy.

Rozterki

Cóż, bywa i tak. Obudziłem się rano o właściwej godzinie. Jednak rozterki, czy pozostać w ciepłym łóżku, czy też wsiąść na rower i pojechać na te zimne dziesięć stopni zajęły mi sporo czasu. Suma sumarum wyjechałem dopiero o szóstej. Co prawda było już cieplej, ale światło do zdjęć nie było już takie, jakie mogło być tuż po wschodzie.

Cisza i brak ruchu na drogach wynagrodziły mi to jednak, a i powstało kilka pamiątkowych zdjęć w najfajniejszych miejscówkach, przez które przejeżdżałem.