Ja jadę

A ja jadę i jadę. Najbardziej lubię w stronę słońca. Najlepiej wschodzącego lub zachodzącego. Jazda z widokami na kolorowe niebo z pewnością jest przyjemniejsza.

Do upragnionych 1o ooo km/2024 r zostało tylko 174 km 🚴‍♂️. Dzisiaj pauzuję po 11 dniach i po ponad sześciuset kilometrach. A jeśli w łikend pogoda dopisze…. jak myślicie, uda się? 🤔🤔

Tu akurat byłem

Obłoki mgły podnosiły się powoli. Zaczęło się przejaśniać około południa, a ostatnie wisiały jeszcze przez następne kilka godzin. Moją uwagę zwrócił ten podświetlony niskim już słońcem. Akurat jadąc rowerem, byłem w okolicy kościoła w Czarnej Sędziszowskiej. To ten, który ostatnio również fotografowałem, ale z drugiej strony i z innymi równie widowiskowymi chmurami.

Ze słońcem lepiej

Podczas minionego tygodnia sporo jeździłem rowerem (przez siedem dni udało się wykręcić 440 kilometrów), a w niedzielę to nawet złapałem trochę słońca. Co tu dużo mówić, jak świeci słońce, to od razu inaczej się jeździ. I cieplej i przyjemniej. I zdjęcie można się zatrzymać zrobić.

Zaglądnąłem między innymi nad zalew w Cierpiszu i do żwirowni w Czarnej Sędziszowskiej.

Nieodkryte

Czasami lubię przejechać się asfaltem dla samej jazdy, innym razem zapuścić się gdzieś dalej od domu. Jeszcze kiedy indziej mam chęć przemierzyć te nawet ledwo przejezdne polne drogi w mojej niedalekiej okolicy. Dotrzeć tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Odkryć nowe miejsca, spojrzeć na te znane z innej perspektywy.

I tak ostatnio odkryłem tę chatkę w szczerym polu, otoczoną z trzech stron górkami. Nawet nie wiem, jak by tam można było do niej dojechać.

Udało mi się też przypadkowo trafić na nowe miejsce, skąd widać moje akacje. Z bardzo daleka, ale z jakże malowniczej perspektywy.

I kolejne zdjęcie — najwyższy budynek w pobliskim mieście, którego co prawda widać z najprzeróżniejszych miejsc, ale odkrywanie ich zawsze sprawia mi frajdę.