Burza przyczyną

A co to za takie ładne, kolorowe niebo udało mi się złapać?

A tak mnie coś tknęło, wziąłem aparat i podjechałem na miejscówkę, a tam w oddali burza się kręciła. Na początku może i nie wydawało się, że te wszystkie chmury zapłoną takimi barwami, ale z czasem, gdy słońce zaczęło zniżać się ku horyzontowi, a później gdy całkiem zaszło, kolory nabrały intensywności.

Chmury piętrzyły się wysoko, tworząc niesamowite kształty, jakby ktoś rozlał akwarele po niebie. Z zachodu dochodziły odgłosy grzmotów, które dodawały całości klimatu i lekkiego dreszczyku. To właśnie ta burza była sprawczynią całego spektaklu – to ona rozrzuciła chmury i rozproszyła światło w taki sposób, że niebo wyglądało jak malowane ręką artysty.

Pierwsza

W tym sezonie burze, jak już się trafiały, to omijały moją okolicę szerokim łukiem. Ale dziś w końcu jedna przyszła – i była naprawdę widowiskowa. A przynajmniej ten szelf, który sunął tuż przed nią. Można powiedzieć, że pojawił się z zaskoczenia. Mimo że widziałem zbliżającą się burzę na aplikacji pogodowej i wiedziałem, że zaraz dotrze, to i tak dałem się zaskoczyć.

Zatrzymałem się więc w pierwszym lepszym miejscu, żeby złapać ten niesamowity spektakl natury. Czasu było niewiele – dosłownie kilka minut, bo kiedy szelf znalazł się nade mną, od razu zaczęło padać. Udało mi się jeszcze schować do samochodu. I dobrze, że nie ruszyłem dalej, bo to, co się rozegrało chwilę później, przeszło moje oczekiwania – intensywny deszcz, silny wiatr i grad.

Pięć minut później wszystko się uspokoiło, zrobiło się jasno, a z nieba sączył się tylko lekki deszczyk. Takie to było krótkie, intensywne, burzowe przedstawienie. I choć trwało chwilę, to dostarczyło emocji jak porządny trailer filmu katastroficznego.

Tęcza, ale niska

O 17:00 słońce było na wysokości około 30 stopni nad horyzontem. Czy na trzy i pół godziny przed zachodem można dostrzec tęczę? Owszem. Jest niska i nie zawsze tak intensywna jak wieczorem lub rano, ale tak – można ją zobaczyć.

Chwilę wcześniej przeszła konkretna ulewa, ale zaraz potem niebo od zachodu zrobiło się czyste i zaświeciło słońce. Na kilka chwil, w jeszcze mocno padającym deszczu, pojawiła się niziutka tęcza. Siedziałem schowany w samochodzie, ale uchyliłem szybę i zrobiłem to zdjęcie. Co prawda zalało nieco wnętrze, ale czego nie robi się dla zdjęcia! 😊

Tęcza była delikatna, jakby niepewna, czy powinna się pokazać. Ot, taki nieśmiały ukłon od pogody dla tych, którzy nie uciekli od razu do domu. A ja, z mokrym aparatem i pokropioną tapicerką w lekkim szoku, siedziałem z bananem na twarzy. W końcu nie codziennie dostaje się taki prezent od natury – i to z pierwszego rzędu, przez boczną szybę auta. 

Deszcz, co nie chce spaść

Virga? Co oznacza to tajemniczo brzmiące słowo? To taki deszcz, który wylatuje z chmury, ale nigdy nie dociera do ziemi – bo wcześniej wyparowuje. I właśnie takie zjawisko udało mi się złapać w wyjątkowych okolicznościach – nad kapliczką ze św. Nepomucenem, w towarzystwie zachodzącego słońca. A jak wiadomo, zachód słońca to najlepszy reżyser – pięknie podświetlił chmurkę i sprawił, że cała scena wyglądała wręcz bajecznie. Warto często spoglądać w niebo, bo nigdy nie wiadomo, co spektakularnego tam się akurat dzieje!

Niebo straszy, a Witek pstryka

Wtorek, wieczór. Za oknem pogodowa loteria: raz niebo jak z pocztówki, raz chmurzyska. A z tych chmur… śnieg.

Ziąb i wiatr, ale Witek widzi w tym nie meteorologiczne nieszczęście, tylko fotograficzną okazję. Więc pakuje sprzęt i wyrusza w teren, przekonany, że złapie coś wyjątkowego.

Na horyzoncie pojawia się chmura. Masywna, potężna, jakby właśnie miała pochłonąć połowę horyzontu. Z jednej strony groźna, z drugiej – w wieczornym świetle wygląda prawie… przyjaźnie. Dla Witka to arcydzieło natury, dla innych – zwiastun końca świata 😄

Chmura na pół nieba

Niedzielny poranek. Po śniadaniu spojrzałem przez okno – słońce było już wysoko, ale coś podpowiadało mi, by wyjść na krótki spacer. Ruszyłem w stronę pobliskiego wzgórza i wtedy zobaczyłem ten niezwykły widok.

Przez pół horyzontu rozciągała się monumentalna chmura, podświetlona ciepłym blaskiem dopiero co przebudzonego słońca. Wyglądała niczym fala światła unosząca się nad polami i wędrująca po niebie. Takie chwile przypominają, jak niezwykła potrafi być natura – wystarczy tylko zatrzymać się i spojrzeć.

Fotografia to niemal 180-stopniowa panorama, złożona z 12 zdjęć.

Pierwsza burza

Minionego lata chyba ani razu nie fotografowałem burzy. Tak się złożyło i może to lepiej, że w mojej okolicy nie było spektakularnych nawałnic. Kto by pomyślał, że pierwszą burzę sfotografuję dopiero we wrześniu…

Chwilę przed powrotem z pracy zaczęły zbierać się ciemne chmury. Zmieniłem trasę i pojechałem w szczere pole, aby złapać te burzowe chmury. Może nie jakoś specjalnie widowiskowe, ale zdobycz cieszy po tak długim czasie.

Biała tęcza

Biała tęcza, a co to takiego? To zjawisko optyczne i meteorologiczne, obserwowane jako białe lub lekko zabarwione łuki na tle mgły. Warunkiem powstania białej tęczy jest oświetlenie obszaru mgły równoległymi promieniami słonecznymi, przez co od strony słońca nie może być mgły, a mgła musi wystąpić naprzeciw słońca. Tęczę można zaobserwować najczęściej rano.

Chmury Asperitas – pofalowane morze

Ubiegły czwartek zacząłem grubo przed piątą. Liczyłem podziwiać z roweru piękny wschód słońca, jednak na niebie wisiały chmury. I tak aż do 10 tej. To nawet lepiej, bo było chłodniej do jazdy. Gdy tylko chmury się rozeszły momentalnie zrobiło się około 30 °C.

Ale ja nie o tym. Ja o chmurach, ale takich nietypowych chciałem. O chmurach Asperitas. Chmury te wyglądają niczym pofalowane niebo i mogą napawać lękiem. Ja się ich jednak nie bałem, tylko chwyciłem za aparat, aby je uwiecznić. Niestety chmury Asperitas jak szybko się pojawiły, tak szybko znikły…

Migawki po burzy

Lubię, gdy w pogodzie jest dynamicznie. Można wtedy liczyć na ciekawe zjawiska na niebie. Trzeba być tylko czujnym i najlepiej siedzieć gdzieś na jakiejś górce schowanym w samochodzie i czekać na rozwój sytuacji.

Mnie do tego brakuje cierpliwości, ale na bieżąco śledzę, co dzieje się się na niebie i jestem gotowy do wypadu w teren. Poniżej trzy foty z sobotniego wieczoru. Widowiskowo podświetlona potężna chmura, malutkie chmurki mammatus i zachód słońca za pobliskim kościołem.