Brama Frysztacka i kościół we Frysztaku

Gdy tylko prognozy zapowiedziały bezchmurne niebo i możliwe mgiełki, nie zastanawiałem się długo. O 4:05 już siedziałem na rowerze i pędziłem przed siebie.

Słońce kazało na siebie dość długo czekać, bo nad horyzontem wisiała chmura. Wyszło dokładnie w momencie, gdy zbliżałem się do miejsca, skąd rozpościera się przepiękny widok na Bramę Frysztacką. Szczęśliwy traf chciał, że dolina była spowita delikatną mgłą, a z kolejnej miejscówki widać było, jak ponad nią wystaje kościół we Frysztaku.

Kolejne dwa zdjęcia zrobiłem już nieco później – w Różance.

Na plusie

W końcu słonecznie i w końcu bez deszczu. W końcu ciepło. Choć to ostatnie nie do końca, bo o świcie temperatura wynosiła zaledwie kilka stopni. Ale za to na plusie 🙂

Czy 4:05 to odpowiednia pora na rower? Pewnie nie do końca, ale jeśli chcesz łączyć jazdę z fotografowaniem, to jak najbardziej odpowiednia. Zwłaszcza, jeśli trzeba jeszcze dojechać do miejscówek.

No cóż, raz na jakiś czas można zarwać nockę – dla takich widoków zdecydowanie warto. Na zdjęciu urokliwa kapliczka w m. Zawadce. A może Różanka…

Może to już

Może to jest jakieś przełamanie pogody. Może od dzisiaj przyjdą cieplejsze i słoneczne dni. Co prawda ja tam ze swoimi aktywnościami i pasjami zawsze dopasuję się do pogody, ale już chcę pozrzucać z siebie trochę ubrań. Niech w końcu zaczną się letnie temperatury, bo ani się obejrzymy, a znów przyjdzie jesień. Żebyśmy tylko zdążyli nacieszyć się ciepełkiem.

A póki co – wrzucam jeszcze zdjęcia z majowych wyjazdów rowerowych. Z tych dni, kiedy udało się wstrzelić w okienka pogodowe.

Ścieżki dzikiego zwierza

Sobotni poranek. Już kilkanaście minut po piątej byłem w lesie, a w planie był co najmniej dziesięciokilometrowy spacer. Było wilgotno, zimno i pochmurno. Na dodatek ciemno. To nic – potrzebowałem trochę czasu spędzić na łonie natury. Bez szumu i zgiełku. Wsłuchując się w śpiew ptaków i poszczekiwania saren.

Na szyi dyndał aparat, bo a nuż jakiś dziki zwierz przetnie moje ścieżki. A raczej ja jego… I tak się stało – udało się uwiecznić kilka saren spotkanych po drodze.

Trzy zdjęcia i w las

W sobotni poranek postanowiłem zerwać się z łóżka skoro świt, choćby nie wiem jaka była pogoda. W planie był długi spacer po lesie, a po drodze krótki postój na wschód słońca nad wodą.

Trafiłem idealnie z czasem – było kilka minut przed piątą, kiedy niebo rozbłysło cudownymi pomarańczowymi barwami. Trwało to może kilkanaście minut, ale to wystarczyło. Trzy zdjęcia wystarczyły aby w pełni uchwycić ten klimat chwili. Schowałem aparat i pojechałem dalej, w wilgotny i pochmurny las.

Ile jeszcze?

Minęła połowa maja, a pogoda nadal taka sobie. Nieliczne chwile bez deszczu wykorzystywałem tradycyjnie na jazdę rowerem lub spacery – koniecznie z aparatem.

Chciałbym w końcu ściągnąć z siebie te zimowe ciuchy i pojechać, czy pójść jak człowiek – w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. Ile jeszcze trzeba będzie poczekać…?

Kolekcja pocztówek

Słoneczne, wiosenne wycieczki zostają w mojej pamięci. Najbardziej te, kiedy światło do fotografowania było idealne, a ja kręciłem po moim rodzimym Pogórzu Strzyżowskim – to tam kieruję większość moich tras. Mieszkam na jego obrzeżach, więc jadąc na południe mam pagórki, a jadąc na północ – równinne tereny.

Oczywiście mieszam jedne z drugimi, ale wiosna to zdecydowanie czas na pogórze. Bajkowe, zielono-żółte widoki. I ciągle zaskakujące moje oczy. Tu każdy kolejny zakręt drogi potrafi przynieść nową pocztówkę do kolekcji.

Chwile ze słońcem

Odrobina słońca z rana? Ostatnimi czasy to nieczęsty widok. Może i na polnych drogach miejscami błotniście, ale i tak jest zaje…iście 🙂 W takich warunkach można jeździć. Mam dość chmur! Chcę znowu pięknej pogody – od świtu do zmierzchu. Przecież to maj! 🌞

No dobra… dajmy spokój narzekaniu. Zawsze przecież znajdzie się jakieś okienko pogodowe na jazdę rowerem 🚴, a nawet jeśli popaduje deszcz, można zarzucić na siebie coś nieprzemakającego i wio w drogę – pieszo 😉

Wzdłuż Wisłoka

W niedzielę niby miało być pogodnie, ale zapowiadano możliwe przelotne opady deszczu. I takie też opady dopadły mnie co najmniej trzykrotnie podczas mojej wycieczki rowerowej wzdłuż Wisłoka – od Wiśniowej po Odrzykoń i z powrotem.

W związku z niepewną pogodą cisnąłem na korbę ile sił w nogach i mało fotografowałem. Najciekawsze miejscówki to oczywiście Aleja Grabowa i park w Wiśniowej oraz cerkiew w Rzepniku. Po drodze zrobiłem sobie przerwę przy urokliwej kapliczce i obok prywatnego zamku 🙂