Nie poddaję się

Nie poddaję się pogodzie i ruszam na rower, gdy tylko mam chwilkę czasu. Od czasu do czasu wyciągam smartfona i pstrykam zdjęcie, jeśli coś wpadnie mi w oko. Przystanki nie mogą jednak trwać zbyt długo, bo zimno jak diabli.

A mimo to takie krótkie wypady potrafią świetnie przewietrzyć głowę. No i zawsze istnieje szansa, że trafi się jakiś kadr, który warto zabrać ze sobą do domu.

Jeden problem

Najnowsze prognozy pogody wskazują na najbliższe dwa tygodnie bez śniegu. Z dodatnimi temperaturami i zmienną pogodą. Wiatr – bez wiatru, deszcz – bez deszczu, chmury – słońce. No może tego słońca dużo nie będzie, ale miejmy nadzieję, że jednak odrobinę się pojawi.

A jak zmienna pogoda, to szansa, choć pewnie niewielka, na piękne wschody i zachody słońca. Problem jest tylko jeden – jak wschodzi, to ja już jestem w pracy, a jak zachodzi, to ja z niej dopiero wracam…

Sarny w śniegu

Przeglądałem ostatnio zdjęcia i wpadły mi w oko te trzy kadry zrobione podczas śnieżycy. Sarny kręciły się po polu, szukając czegokolwiek do jedzenia. Mimo opadów potrzebowały pożywienia może nawet bardziej niż zwykle, bo zimny wiatr i ziąb dawały im w kość. Co najlepsze, wszystko działo się dosłownie kilkadziesiąt metrów od domu, więc nawet nie musiałem ruszać się z podwórka.

Patrząc na nie miałem wrażenie, że natura działa według własnego, nieomylniego planu. Jestem o te zwierzaki spokojny, to przecież nie ich pierwsza zima, a dzika fauna radzi sobie lepiej, niż nam się wydaje. A ja tylko łapię te krótkie momenty, zanim zatrze je kolejna warstwa białego puchu.

Optymizm

Pozwolę sobie wrócić wspomnieniem do końcówki października i mojego spaceru po niezwykle malowniczych terenach Pogórza Strzyżowskiego. Wyczekane wtedy chwile ze słońcem przyniosły prawdziwy wybuch barw, które w tym świetle stawały się jeszcze bardziej wyraziste.

Rześkie powietrze, przyjemna temperatura, a złote światło tak miękkie, że nawet zwykłe krzaki wyglądały na egzotyczne. No i oczywiście wróciłem z kartą pełną kadrów, które teraz podczas szarugi dodają nieco optymizmu.

Wspomnienia

Jesień potrafi zaskoczyć nie tylko kolorem liści, ale i tym, kogo można spotkać na polnej drodze. Jadę sobie spokojnie rowerem, a tu przede mną ekipa jak z dawnego podręcznika do przyrody – ludzie, koń i wóz wypchany zielonym dobrem.

Patrzę na to i myślę, że taka robota w terenie ma swój urok, zwłaszcza że sam kiedyś przy tym pomagałem. Co prawda nie wspominam tego za dobrze, bo prawdę mówić za dzieciaka wolałem każde inne zajęcie niż praca w polu. Ale wspomnienia wróciły.

Wtedy aparatu nie miałem (a jeśli nawet były, to nie w moich rękach), więc tym fajniej, że teraz (jesienią) udało się złapać taką scenę.

Brak prądu

Pozwólcie, że wspomnę jeszcze o zimowym incydencie sprzed półtora tygodnia. Podczas trzeciego dnia opadów wybrałem się na spacer po lesie i zastałem tam prawdziwie bajkowy klimat. Niestety ciężki śnieg połamał wiele drzew i obawiam się, że straty w lasach będą spore.

W taką pogodę wydawało mi się, że będę w lesie sam, ale na ten sam pomysł wpadło wielu innych ludzi, być może przez przerwy w dostawie prądu. W domu nie było nic do roboty, a w lesie było tak pięknie.

Śnieg to później

Śniegu już niewiele, a miejscami wcale. Może to i lepiej, bo to dopiero początek grudnia. Na prawdziwy śnieg być może przyjdzie dopiero czas. Choć ja nie miałbym nic przeciwko dodatnim temperaturom utrzymującym się dłużej.

Spacer po lesie zaowocował kilkoma kadrami, a że trafiłem na nieliczne przebłyski słońca, to mamy i fajne światło na nich.