Pogryzły

To był dobry weekend. Cztery dni pozwoliły zapomnieć o pracy zawodowej i oddać się uciechom. A co to za uciechy w moim przypadku? Nic się tu nie zmieniło, jedynie ich hierarchia. Przez ostatnie cztery dni na pierwszym miejscu było wędrowanie z aparatem – na własnych nogach, po najbliższej okolicy, po miejscach, które dobrze znam, a ostatnio nieco zaniedbałem fotograficznie.

Poniżej ujęcia z sobotniego, mglistego poranka. Oprócz pięknych widoków nie zapomnę też zmagań z komarami, które uparcie atakowały resztki nieosłoniętego ubraniami ciała – czyli twarz i dłonie.

Opublikowane przez Witold Ochał

Projekty? Sesje? Plenery? Nie, ja tylko fotografuję.

Dodaj komentarz