Chwilowo musiałem odstawić rower — tym razem nie z lenistwa, a z przymusu. Im człowiek starszy, tym częściej coś go strzyka i łapie kontuzje. Chociaż… może to nie kwestia wieku, tylko jazdy trochę za dużo? No cóż, na razie pozostają mi własne nogi i spacery po okolicy.
Zresztą, ostatnio nie ma ani spektakularnych wschodów, ani zjawiskowych zachodów słońca. Na szczęście mój dysk twardy pęka w szwach od zdjęć, więc zawsze coś się znajdzie, żeby pokazać światu.



