Kiedyś, zanim sam zacząłem fotografować, widywałem takie zdjęcia i marzyłem, żeby zobaczyć coś takiego na żywo. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wystarczy po prostu jeździć, chodzić i szukać miejscówek, gdzie rankiem zbierają się mgły. Że trzeba zacząć wstawać wcześnie i obserwować, co dzieje się o tej porze w przyrodzie.
To wszystko przyszło z czasem. Na początku były zachody słońca – bo przynajmniej nie trzeba było zrywać się z łóżka. Ale stopniowo zacząłem coraz częściej wypuszczać się w teren o świcie. Dla takich właśnie widoków. I… uzależniłem się od tego.




