Kiedy czasem opowiadam, że wstaję rano, często jeszcze przed świtem i wsiadam na rower, widzę te spojrzenia. Jedni myślą, że zwariowałem, inni że uciekam przed czymś (np. przed obowiązkami), a jeszcze inni — że to jakaś kara. A ja po prostu lubię, kiedy wszyscy jeszcze śpią, a ja już samotnie pędzę przed siebie.
Niektórzy mówią: „No fajnie, ale można by przecież pojechać o normalnej godzinie”. Jasne, tylko wtedy nie ma tej magii — tych pustych dróg, mgieł jak z baśni i światełka na horyzoncie, które okazuje się być słońcem.
A więc tak, zamiast spać jak normalny człowiek, zakładam obcisłe portki, jem śniadanie lub jadę z pustym żołądkiem. I nie, nie jestem świrem. Po prostu wolę budzić się z przyrodą, a nie z budzikiem. No dobra, może trochę świrem też.





Świat im spokojniejszy tym więcej pozwala dostrzec.
PolubieniePolubione przez 1 osoba