Znowu to zrobiłem

Znowu to zrobiłem – wieczorna wyrypa rowerowa, rzepaki w tle, aparat w pogotowiu i banan na twarzy większy niż przewyższenia na trasie. Tym razem specjalnie zaplanowana trasa po polnych bezdrożach, tam, gdzie kończy się asfalt, a zabudowania są tylko wspomnieniem.

Rzepaki właśnie eksplodowały kolorem – złoto na całego! A drogi? Cóż, rower czasem miał wątpliwości, czy to jeszcze ścieżka, czy już naturalna pułapka na entuzjastów dwóch kółek. Ale to nic – im mniej przejezdne, tym więcej frajdy. Ani ludzi, ani hałasu, tylko wiatr, śpiew ptaków i ten zapach rzepaku, który aż zapiera dech.

Jechałem sobie powolutku, jak lubię – zero pośpiechu, tylko ja i krajobraz, który wyglądał jak z pocztówki. I właśnie wtedy zrobiłem te zdjęcia – złote, spokojne i dokładnie takie, dla których warto uciekać z uczęszczanych traktów.

Jest takie miejsce

Heeeejkaaa!!! Siadajcie wygodnie, zapnijcie pasy albo przynajmniej odłóżcie herbatę, bo dziś zabieram Was w miejsce, gdzie cywilizacja trzyma się z daleka. Mowa o przepięknie usytuowanej kaplicy pw. św. Bartłomieja w Pstrągowej, Brzeziu– jak z bajki, z absolutnym spokojem i klimatem, który można by butelkować i sprzedawać jako suplement diety.

Kaplica stoi sobie przy polnej drodze, z dala od wszystkiego – ludzi, domów, klaksonów i pędzących samochodów. I właśnie w tym cały urok – cisza, porządek, żadnych śladów po weekendowych grillowiczach, tylko trawy, ptaki i to światło, które wieczorem robi z tej scenerii małe objawienie. Oczywiście wybrałem się tam późnym popołudniem, żeby złapać ją w najlepszym świetle.

No i udało się w ostatniej chwili! Słońce jeszcze tylko machnęło mi na pożegnanie złotym promieniem i znikło za chmurami, jakby specjalnie dla mnie zrobiło ostatni ukłon.
A zdjęcia? No sami zobaczcie – tylko ostrzegam: mogą wywołać niekontrolowane „WOW!” i chęć porzucenia wszystkiego, żeby ruszyć tam choćby piechotą!