Sobotni poranek. Już kilkanaście minut po piątej byłem w lesie, a w planie był co najmniej dziesięciokilometrowy spacer. Było wilgotno, zimno i pochmurno. Na dodatek ciemno. To nic – potrzebowałem trochę czasu spędzić na łonie natury. Bez szumu i zgiełku. Wsłuchując się w śpiew ptaków i poszczekiwania saren.
Na szyi dyndał aparat, bo a nuż jakiś dziki zwierz przetnie moje ścieżki. A raczej ja jego… I tak się stało – udało się uwiecznić kilka saren spotkanych po drodze.




dziki a jaki śliczny…
PolubieniePolubione przez 1 osoba