Zachód słońca, jak pewnie wiele innych. Już miałem odbijać do domu, już pogodziłem się z myślą, że spektaklu dziś nie będzie, aż tu nagle… niespodziewanie pojawiła się jedna, niepozorna na pierwszy rzut oka, chmurka.
Krótka chwila, odpowiednia wysokość nad horyzontem i idealne ułożenie słońca sprawiły, że zabarwiła się na pomarańczowo… a może to był róż? Przeciągnęła się leniwie nad horyzontem, złapała ostatnie promienie słońca i rzuciła na krajobraz ognisty blask.



