Jeden z ostatnich poranków. Stałem nad czymś, co kiedyś było bajorkiem, a teraz nie dość, że wyschło, to jeszcze zamarzło. Czekałem, aż niebo zdecyduje się w końcu pokazać coś więcej. Kilkanaście minut przed wschodem zaczęło nabierać barw. Nieśmiało, jakby nie chciało zdradzać swoich tajemnic.
Pierwsze delikatne różowe odcienie były zapowiedzią czegoś większego, jednak wielkich fajerwerków nie było. Potem niebo znów zamilkło. Jakby mówiło: „To wszystko, co masz dzisiaj dostać. Więcej innym razem!”



