Po raz trzeci wracam do ubiegłośrodowego wschodu Księżyca. Na sam koniec zostawiłem do publikacji zdjęcie, z którego jestem najbardziej zadowolony.
Księżyc wznosił się powoli, a ja chodziłem w tę i we w tę, pstrykając zdjęcia, kiedy kątem oka zauważyłem jadącego rowerzystę. Ręce co prawda mi się roztrzęsły, ale zdążyłem w porę ustawić się w odpowiednim miejscu i zrobić zdjęcie dokładnie w momencie, gdy był idealnie pod Księżycem!
To wszystko trwało pewnie kilka, może kilkanaście sekund, ale dla mnie tak się rozciągnęło w czasie, że pamiętam każdy szczegół. Może wtedy czas dla mnie zwolnił… abym zdążył pstryknąć kolarza…? Kto wie 😉

