Niedzielna wyprawa rowerowa miała wyglądać nieco inaczej. Prognozy zapowiadały dodatnie temperatury, jednak rzeczywistość zaskoczyła: termometr wskazał -2°C. Na szczęście, lekki chłód aż tak bardzo nie przeszkadzał w jeździe, a wręcz dodawał jej pewnego uroku.
Słońce przebijało się przez delikatne chmury, tworząc miękkie, złotawe światło. To była ta wyjątkowa aura, która nadawała krajobrazom głębię i niemal malarską jakość. Idealne warunki, by zatrzymać się na chwilę i uchwycić kilka kadrów.
Urzekło mnie stado koni zajadających się sianem, niewielka rzeczka i polna droga, przy której leżał stos gałęzi – ale co to i po co… nie mam pojęcia.



