Dziesięć tysięcy

Czy w mijającym tygodniu zrobiłem jakieś zdjęcia? Tak, ale niewiele. Czekają sobie spokojnie, bo teraz pochłonięty jestem jeżdżeniem rowerem. Tak sobie pomyślałem, że skoro już tyle tych kilometrów w tym roku przejechałem i do 10 000 brakuje już tak niewiele, to może warto spróbować dobić do takiej okrągłej liczby.

Wszystko uzależnione będzie od pogody w grudniu. Jak nas nie zasypie i temperatury będą dodatnie, to może się uda. Trzymajcie kciuki!

Tymczasem wrzucam kilka fotek z pamiętnego jedenastego listopada, kiedy świt powitał nas mgłą, szadzią i ogólnie bajkowym klimatem.

Album na dziesięciolecie

Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale może by tak jakiś album zrobić z akacjami. Niedługo minie równe osiem lat, jak je fotografuję. Przez ten czas byłem tam pewnie dziesiątki, a pewnie grubo ponad sto razy. Powstało z pewnością setki zdjęć… A nie, poczekam jeszcze dwa lata i zrobię album na dziesięciolecie 😉 Swoją drogą ciekawe, jak gruby będzie. No i przydałby się sponsor… 😉

Silny wiatr

Czy silny wiatr jest gwarantem kolorowego poranka? Nie zawsze, ale bywa. Bywa oczywiście tylko wtedy jeśli dodatkowo układ chmur jest odpowiedni. I tak właśnie było dziś rano.

Nade mną chmury, a kilkadziesiąt kilometrów dalej na wschodzie czyste niebo. Z mojego punktu widzenia był to tylko cienki pasek bez chmur tuż nad horyzontem, ale to wystarczyło do powstania tych wspaniałych kolorów!

A te zmieniały się z minuty na minutę. Trzeba było być czujnym i wyczekiwać na tym zimnym wietrze najodpowiedniejszej chwili. Ten niemożliwy do opisania róż pojawił się na dwanaście minut przed wschodem słońca i trwał jedynie kilka minut.