Wschód Księżca | 18.10.2024

Jeden kroczek w lewo, dwa w prawo i z powrotem ze dwadzieścia w lewo. Powrót na miejsce. Tak to mniej więcej wyglądało, latałem w te i we wte, aby księżyc znalazł się tam, gdzie chciałem. Nie było z tym problemu, bo miałem dużo miejsca, a kilkanaście, kilkadziesiąt metrów korekcji mojego położenia wystarczyło.

Piątkowy wieczór. Pogoda na takie zdjęcia idealna. Księżyc wschodzi kilkanaście minut po zachodzie słońca. Doskonale widoczny od samego horyzontu. Miejscówka klasyczna, fotografowałem stamtąd już wiele razy. Nie chodzi mi jednak o nowe miejscówki, ale emocje towarzyszące oglądaniu tego pięknego zjawiska — wschodu księżyca w pełni.

Kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS)

W internecie aż huczało od informacji o komecie, która widoczna jest na wieczornym niebie. Ogromnie nie chciało mi się jechać jej fotografować, bo jak wiadomo, ostatnimi czasy fotografuję prawie tylko i wyłącznie na wyprawach rowerowych, ale zmusiłem się i… oczywiście nie żałuję!

Co prawda gołym okiem nie była ona jakoś specjalnie widoczna, ale na zdjęciu wyszła pierwszorzędnie, czyż nie?

Wschód Księżyca | 16.10.2024

Wracałem z przejażdżki rowerowej i szczęśliwy traf chciał, że w sakwie miałem aparat z teleobiektywem. Czemu? Bo księżyc właśnie niedawno wzeszedł i wisiał tuż nad horyzontem. I to niedaleko naszego 33-metrowego krzyża milenijnego.

Wiedziałem, że jak podjadę jeszcze z kilkaset metrów, to jest szansa, że znajdzie się on dokładnie za krzyżem. Łatwo nie było, bo krzaki i domy, ale udało się!

Nie do podrobienia

O 6:15 musiałem kadrować po omacku, bo nic jeszcze nie było widać. Wtedy powstały dwa pierwsze zdjęcia. Uwielbiam ten moment, kiedy nie widzę co fotografuję, a po długim naświetlaniu na ekraniku aparatu pokazuje się obraz wyglądający, jakby był robiony w środku dnia. Tylko kolory zdradzają porę. Są niepowtarzalne i nie do podrobienia.

Kolejne dwie fotki powstały również przed wschodem słońca, ale nieco później. Wszystko to w sobotni poranek, kiedy to w końcu zabrałem na spacer swoją lustrzankę.

Kadry malowane

To był przepiękny poranek. Tym razem rower zostawiłem w domu, zapakowałem w torbę aparat i wybrałem się na fotografowanie na własnych nogach. Emocje, bo tak dawno nie fotografowałem lustrzanką, nie pozwoliły mi spać zbyt długo, Tym samym na miejscówkę dotarłem, kiedy jeszcze panowały egipskie ciemności.

Owszem, światło było piękne, ale to dopiero po wschodzie słońce świat stał się tak kolorowy, że poczułem się zagubiony, nie wiedziałem czy podziwiać, czy fotografować… Gdzie nie spojrzałem, tam przed oczyma malowały mi się kolejne kadry…