Wrzesień kończę zdjęciami spektakularnego wschodu słońca z ubiegłego tygodnia. Zastał mnie on oczywiście w drodze do pracy. Ale mało ważne gdzie, cieszy że udało się to utrwalić na zdjęciach.



Wrzesień kończę zdjęciami spektakularnego wschodu słońca z ubiegłego tygodnia. Zastał mnie on oczywiście w drodze do pracy. Ale mało ważne gdzie, cieszy że udało się to utrwalić na zdjęciach.



Mamy tu niedaleko piękny wiatrak w miejscowości Bystrzyca (Rędziny). Jakoś do tej pory go nie fotografowałem, ale kilka dni temu przejeżdżając o świcie, skusiło mnie skręcić w jego stronę. Całkiem fajnie się prezentuje. To taki stary nowy wiatrak, bo jak mniemam odbudowany z nowego materiału.
Inna atrakcja przyciąga mnie, ilekroć tamtędy przejeżdżam. To pięknie usytuowane samotne drzewo z krzyżem. Akurat mimo września, kwitło sobie tam w najlepsze coś żółtego.
Oczywiście jest też tam wiele urokliwych dróg pośród pól i lasów. Na rower idealnie.



Minionego lata chyba ani razu nie fotografowałem burzy. Tak się złożyło i może to lepiej, że w mojej okolicy nie było spektakularnych nawałnic. Kto by pomyślał, że pierwszą burzę sfotografuję dopiero we wrześniu…
Chwilę przed powrotem z pracy zaczęły zbierać się ciemne chmury. Zmieniłem trasę i pojechałem w szczere pole, aby złapać te burzowe chmury. Może nie jakoś specjalnie widowiskowe, ale zdobycz cieszy po tak długim czasie.



„To ostaatniaaa niedzielaaa…” Ostatnia, bo ubiegła, ale nie ostatnia w ogóle! 🙂 Pięć stopni to niewiele, ale jak się człowiek dobrze ubierze, to jazda rowerem nie jest taka straszna. Zwłaszcza o świcie, kiedy wszystko wygląda oszałamiająco pięknie!
Chwilę wcześniej było ponuro, ale kiedy zza horyzontu wyszło słońce…. sami zobaczcie.



To była chwila. Niby zwyczajny, jakich ostatnio dużo, bezchmurny zachód słońca. Ni stąd, ni zowąd na niebie pojawił się niepozorny obłoczek i… zaczął przybierać kształt serca! Po chwili jak szybko się pojawił, tak szybko zaniknął.

Wybrałem się na spacer po lesie, bo nie samym rowerem człowiek żyje. Trzeba i nóg używać. No dobra, na rowerze też się używa, ale inaczej.
Strudzony wędrowaniem zacząłem się rozglądać za jakimś miejscem do spoczynku. No i znalazłem cudowny zielony taborecik i to w zestawie z podnóżkiem!

Czasami dostaję od Was pytania, jak robić takie zdjęcia. Jak szukać tematów. Gdzie pojechać. Poniższe zdjęcia powstały po drodze do pracy. I wcale nie miałem dużo czasu. Musiałem tylko nieco zmienić trasę dojazdu, zatrzymać się kilka razy, wystawić rękę ze smartfonem przez szybę i zrobić zdjęcie.
Tematy są wszędzie i o każdej porze dnia. Ale wiadomo – najfajniejsze późnym latem!



Czy to jest typowo wrześniowy krajobraz? Może nie typowy, ale na pewno mój ulubiony. Mogę tak stać godzinami i podziwiać te widoki. No, bez przesady, zbyt jestem niecierpliwy. Wolę przemieścić się w inne miejsce, bo a nuż tam będzie jeszcze piękniej. Rower mi na to pozwala. I pozwala zauważać dużo więcej niż z okna samochodu.




Minęło prawie 50 dni, kiedy ostatni raz fotografowałem lustrzanką. W czwartek postanowiłem odłożyć aparat w smartfonie, a zabrałem ze sobą lustrzankę z teleobiektywem, aby uwiecznić ten oto widok.
Wschodzący nad kościołem w Nockowej Księżyc, nie mógł mnie zawieźć. Fotografowałem go tam już co prawda w poprzednich latach, ale tym razem widok był naprawdę oszałamiający. Zresztą co ja wypisuję, zawsze podczas wschodu Księżyca jest niesamowicie i tajemniczo!



Słońce wstaje coraz później, ale nadal dzieje się to o czasie, kiedy jadę do pracy. Mam po drodze kilka ulubionych miejscówek, gdzie mogę się bezpiecznie zatrzymać i szybciutko cyknąć fotkę. A widoki są nieraz naprawdę zniewalające 🙂
