Miałem pojechać rano, równo ze wschodem, ale gdy zobaczyłem tylko siedem stopni na termometrze, to się nie odważyłem. Poczekałem do siódmej i dopiero wtedy wsiadłem na rower, aby szurnąć kolejną setkę.
Tym razem pojechałem na południowy zachód, gdzie nie brakuje górek, ale i pięknych widoków. Z rzadka sięgałem po aparat, ale jednak kilka pamiątkowych fotek wpadło.





