W dolinach mgły. Na pagórkach czysto, ale pochmurno. Pierwsze promienie słońca zobaczyłem dopiero po kilkudziesięciu kilometrach rowerem, kiedy chmury się rozeszły, a mgła zaczęła rozpraszać.
To zdecydowanie najpiękniejszy moment pamiętnego poranka. Bo potem złapał mnie deszcz, a ja w popłochu szukałem jakiegoś dachu. Udało się, ale na szczęście deszcz nie trwał długo i reszta wyprawy minęła w ciepłym słoneczku.
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-12-01.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-12-02.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-12-03.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-12-04.jpg)