Przyjazne owady

No dobra, nie chce mi się fotografować na wyprawach rowerowych, więc zaglądnąłem co tam w trawie piszczy. Na pierwszy ogień poszedł Wtyk straszyk (Coreus marginatus), wbrew pozorom całkiem sympatyczny pluskwiak. I wcale nie jest on z tych, co wskakują za kołnierz!

Chwilę później trafiła się Cuchna nawozowa (Scathophaga stercoraria). I tu też wbrew nazwie jest to całkiem spoko mucha. Nie gryzie, nie siada na ludziach i nie wlatuje nieproszona do domów.

I na koniec pająk Kwadratnik (Tetragnatha). Też nie z tych, co atakują ludzi! A jeśli już przypadkiem wkroczymy na jego terytorium i się do nas „przyklei” nie ma się czym martwić, będzie jak najszybciej chciał zeskoczyć!

Wtyk straszyk (Coreus marginatus)
Cuchna nawozowa (Scathophaga stercoraria)
Kwadratnik (Tetragnatha)

Skromne progi – Rzęsielnica (Donacia sp.)

W ogrodowym stawie co roku rośnie sobie taka dziwna trawa i na tej trawie co roku znajduję ten sam gatunek chrząszcza. Musiały sobie polubić tę miejscówkę i tę roślinę, bo później składają na niej jaja i później wykluwają się z nich małe chrząszczyki. A ja co roku je sobie obserwuję, skoro już zwitały w moje skromne progi.

Rzęsielnica (Donacia sp.)

Wena fotograficzna

Totalnie ostatnimi czasy zjechałem rowerem na drogi, którymi do tej pory nie jeździłem. Na, jak to nazywam, beztwardodroża. Drogi, których zazwyczaj nie ma na mapach, a którymi, jeśli jest sucho, da się przejechać rowerem.

Często nagle się kończą, albo prowadzą nie wiadomo dokąd i trzeba zawrócić. Ale też często prowadzą mnie w miejsca, o jakich istnieniu w bliskiej okolicy, by mi się nie śniło. Jak wczoraj wspominałem, rzadko fotografuję, ale w niektóre z tych miejsc koniecznie muszę wrócić z weną fotograficzną.

Marazm fotograficzny

Jakoś tak w maju straciłem chęć do robienia zdjęć. Pochłonął mnie rower i, mimo że aparat zawsze jest w sakwie, to rzadko, albo wcale go nie wyciągam. Czasem pstryknę zdjęcie na pamiątkę smartfonem.

Po wielu latach fotografowania doszedłem do tego miejsca, że wolę przystanąć, popodziwiać, a nie sięgać po aparat. A o wschodzie, czy zachodzie słońca wolę odpoczywać i regenrować się na następne rowerowe wypady, niż jechać w plener. Pewnie to chwilowe, przynajmniej mam taką nadzieję.

Wzrok nie ten

Wzrok już nie ten. To raz. Coraz trudniej dostrzec owada. Trzęsie rękami, bo fotografuję z ręki, idę na żywioł. Fotografuję pełną klatką, a to do makrofotografii nie jest dobre. A może szukam sobie wymówek, a po prostu wyszedłem z wprawy. Dawniej wiosną i latem nie było dnia, żebym się nie uganiał za owadami. Teraz wyciągam obiektyw do makro bardzo rzadko.

Niemniej udało się złapać malutkiego chrząszcza (naliściak) i fajnie ubarwioną muchę (smętka). No i te listki mnie urzekły, bo światło zacne było. I jeszcze opuszczone gniazdo os. Albo gniazdo w budowie dopiero.