Dziś zamiast roweru wybrałem się na spacer po lesie. To nie był najlepszy pomysł choćby ze względu na komary. Poza tym zaaferowany klimatem wszedłem na jakieś mokradła i potem nie mogłem się z nich wydostać.
Szukałem w amoku drogi powrotnej i na szczęście mnie nie wciągnęły, choć łatwo nie było. Bo komary wcale nie pomagały. Ratowała mnie przed nimi gałązka, którą musiałem nieustannie machać, a i tak mam kilka pamiątek w postaci bolesnych i swędzących bąbli.
Z tego wszystkiego zrobiłem tylko jedno zdjęcie. Zdjęcie kapliczki, którą ni stąd, ni zowąd znalazłem w środku lasu.

