To był Wielki Piątek. Krótko przed zachodem. Zabrałem rower na gościnne występy w okolice Przemyśla. Na niebie miał miejsce przepiękny zachód słońca.
Pędziłem jak szalony w poszukiwaniu miejsca do zrobienia zdjęć. Nie znam tamtych terenów za grosz, więc liczyłem na łut szczęścia. Znalazłem trzy miejscówki na czas.



