Sylwestrowy poranek na długo pozostanie w mojej pamięci. Po kilku tygodniach posuchy fotograficznej w końcu trafiłem na piękny poranek.
Najpierw, jeszcze przed wschodem słońca obfotografowałem niepozorną sadzawkę (o tym już wkrótce), by później pojechać na żwirownię i tam uchwycić ciepłe już barwy złotej godziny.
Od kilku tygodni wieje u mnie niewąsko, a wczoraj było cichutko i spokojnie. Widać to zresztą doskonale na poniższym zdjęciu. To dla takiego spokoju wstaję rano i wybywam tam, gdzie nie ma żywego ducha.

