W jeden z ostatnich listopadowych wieczorów miałem zacne towarzystwo podczas zachodu słońca. Oprócz mnie podziwiał je również koziołek. Romantyk, który mimo zrzucenia swojego atrybutu, czyli poroża, dumnie stał zapatrzony w niebo na jednym ze wzniesień, nie przejmując się moim bliskim towarzystwem. Musiał wyczuć pokrewną duszę 🙂

