Był czas, że mi się trochę czas poprzestwiał, szedłem spać z kurami, a o piątej byłem wyspany. Czemu by tego nie wykorzystać i przed pracą nie skoczyć na króciótki spacerek o wschodzie słońca.
Nigdy nie będzie mi za wiele tych pięknych widoków, kiedy budzi się dzień. Tej nutki niepewności co czeka mnie za chwilę, kiedy jeszcze jest ciemno. Czy niebo zapłonie kolorami, czy kolory będą raczej przygaszone. Ale to dla mnie nieistotne, najważniejsze aby miło spędzić czas na robieniu tego, co się kocha.
A tym razem dostałem od natury super nagrodę – oglądałem żółciutką kulę słońca wschodząca dokładnie za naszym krzyżem milenijnym.




