Kontynuując wczorajszy wpis… tuż za wzniesieniem moim oczom ukazał się widok, który prawie że zwalił mnie z nóg, a konkretnie z dwóch kółek. Porzuciłem owe kółka i starłem się uwiecznić ten niesamowity widok, ale uwierzcie, te moje marne próby nie oddają rzeczywistości nawet w połowie.
Ta przestrzeń i falujące mgły oświetlone od tyłu niskim jeszcze słońcem. Ten widok stoi mi przed oczyma do dzisiaj i pewnie zostanie zapisany w neuronach aż po kres moich dni. No chyba, że ten Niemiec… no jak mu tam – Alzheimer dopiero mi go statąd wymaże.




