W lipcu jest już coraz mniej owadów. Coraz ciężej je znaleźć. Najlepsze miesiące do ich fotografowania to zdecydownia maj i czerwiec. Kiedy jednak mam nieco czasu i akurat nie fotografuję czegoś innego, zapuszczam się na dziką część ogrodu i nieco dalej, na okoliczne nieużytki wypatrując nietypowych scenek z owadami oraz samych owadów, których jeszcze nie mam w swojej kolekcji zdjęć.
Dwie muchy w akcie uniesienia „miłosnego” to temat, do którego zawsza zbliżam obiektyw. Zawsze rozczula mnie ta czułość samca trzymającego swoją partnerkę za oczy 🙂
Prostoskrzydłe to te owady, których akurat w lipcu jest chyba najwięcej.
Ciężko się połapać w tej niezliczonej ilości odnóży które do kogo należą, ale już tłumaczę – to dwa pająki splecione ze sobą wspomnianymi nogami. W jakim celu i po co…? Nie mam pojęcia.
Kwietnik (Misumena vatia), to kelejny z małych mieszkańców łąki, do którego prawie zawsze się schylę z aparatem. Zawsze elegancko ubarwiony (bywają zielone, żółte i białe) i zawsze w tej swojej buńczucznej pozie.