Byle używać

Nie znam się na aparatach fotograficznych, obiektywach i nie znam się na rowerach. Nie ślędzę nowości na rynku. Zdjęcia robię głównie na trybie półautomatycznym, a obsługa roweru skupia się na umyciu go od czasu do czasu i naoliwieniu łańcucha. Resztę zostawiam serwisantom.

Nie zaprzątam sobie głowy niepotrzebnymi sprawami, a skupiam sie na tym, aby i jeden i drugi sprzęt były używane i nie rdzewiały odłożone w kąt, bo najlepszy aparat to ten, który ma się przy sobie, a najlepszy rower to ten, który nie stoi nieużywany.

Przedłużenie spaceru

Tym razem późne popołudnie, a może już wieczór. Tym razem nie rowerem, a na własnych nogach postanowiłem sprawdzić co słychać w mojej najbliższej okolicy. Uwielbiam ten wrześniowy klimat. KIedy niby jest jeszcze ciepło, ale jeszcze przed zachodem słońca powietrze robi się rześkie.

Coraz szybciej ubywa dnia. Wieczory robią się coraz dłuższe. Po powrocie z zachodów słońca nie trzeba od razu iść spać, a można jeszcze wrzucić zdjęcia do komputera i bez pośpiechu je poogolądać. Takie przedłużenie spaceru.

Przepis na kadr

Czasami bywa tak, że z wyjazdu rowerowego nie przywożę żadnego zdjęcia. Czasami jest to jedno zdjęcie. Jedna krótka, ulotna chwila. Zbieg okoliczności sprawia, że wypatrzę coś ciekawego i znajdę się akurat w odpowiednim miejscu.

Zachmurzone popołudnie nie zwiastowało fotografowania, ale kiedy po dwóch godzinach jazdy wyjechałem na kolejne wzniesienie w chmurach zrobiła się niewielka dziurka. Niepozorne z początku promienie robiły się coraz intensywniejsze, a ja akurat dojeżdżałem do jednej z okolicznych kapliczek. Ot jak pisałem – przypadek, spostrzegawczość i aparat zawsze obecny w sakwie. Cały przepis na ciekawy kadr.

Na sto procent

Nie, nie. Nie zrobiłem w tym samym miejscu z tym samym drzewem czterech zdjęć. Zrobiłem ich o wiele więcej, tak mi się tam spodobało. Jedno niepozorne drzewko, parę beli i w tle cudownie zamglone pagórki. Widok tak hipnotyzujący, że zapamiętam go na bardzo długi i z pewnością będe wracał w to miejsce przy nadażających się okazjach.

Jedna z niedawno odkrytych miejscówek zupełnie niedaleko od domu. Raptem kilkanaście kilometrów od domu. Z dla od zabudowań. A to dla mnie bardzo ważne, bo tylko w takich miejscach potrafię się delektować przyrodą na sto procent.

Jedna droga, cztery kadry

Jeżdżę sobie i wyszukuję nowych kadrów w mojej okolicy, ale często wracam też na moje ulubione miejscówki, jak na przykład to. Pokręcona droga, zwykła niepozorna jakich wiele, ale ja lubię się tam zaczaić na jakoweś kadry.

To miejsce ma jakąś przyciągającą mnie moc. Tym razem o poranku, niedługo po wschodzie słońca z rowerzystą w roli głównej. W pierwszej chwili myślałem, że to grzybiarz z koszykiem na bagażniku, ale chyba jednak nie. Podejrzliwie się za mną oglądał, pewnie zastanawiał się kto jeszcze o tak wczesnej porze nie spi i włóczy się na rowerze 😉

Jeszcze nie jesień

Pierwszy września jest przyjęty jako początek meteorologicznej jesieni. Nie oznacza to, że od dzisiaj będzie szaro, zimno i mokro. Z całą pewnością czeka nas jeszcze sporo dni z piękną pogodą. Ja liczę na to szczególnie, bo przez urwanego kciuka jestem ponad miesiąc w plecy z rowerowymi wyprawami.

Tymczasem poniżej zbieranina kilku kadrów, które ostatnio wypatrzyłem jeżdżąc po mojej okolicy.

Myślę, że bardziej sielskiego obrazka już dziś nie zobaczycie. Miły starszy pan pasący krowy. Kiedy zobaczyłem ten widok, musiałem to uwiecznić, bo przypominało mi to żywo moje czasy młodości, kiedy normalne było pasanie krów 😉

Tę sobliwą kapliczkę już tu pokazywałem i nawet złościłem się, że ktoś koło niej postawił tę sofę. Teraz zmieniam zdanie. Całkiem mi sie to podba. Jest przez to inna niż wszystkie inne! 🙂

Wiecie, że lubię jak mi się układa w kadrze. Tutaj złapałem stadko któw z pięknie położynym kościołem w tle.

Zepsuty traktor w środku pół z dala od zabudowań? Ano bywa i tak. Bez koła czekał sobie spokojnie na mechaników.

Nie panikujmy

Kończy się sierpień, a ja chciałbym, aby i wrzesień był równie piękny jak sierpień. Może być już chłodniej, to normalne, ale niech będzie jak najwięcej słońca. Niech noce będa zimne, a ranki spowite mgłą. Niech taka pogoda utrzyma się nawet do końca października.

Najbardziej kolorowa pora roku przed nami, ale spokojnie. Do prawdziwej zimnej, wietrznej i deszczowej jesieni jeszcze sporo czasu! Nie panikumy i cieszmy się każda chwilą ładnej pogody.

Powalony na kolana

Słońce już wzeszło, ale schowane było jeszcze za chmurę. Wyjechałem na szczyt wzniesienia. Jeszcze kilkaset metrów i moim oczom ukazał się ten niezwykły widok. Morze mgieł w dolince. Już wiedziałem, że to będzie piękny poranek i że najlepsze przede mną, kiedy tylko wzejdzie słońce.

Zjechałem w tę wilgoć. Na dole widoczność sięgała miejscami maksymalnie kilkadziesiąt metrów. Wjechałem na kolejną górkę. Wtedy słońce już świeciło. Oniemiałem i widok prawie powalił mnie na kolana. Ale te zdjęcia to pokazywałem już wczoraj 😉

Po co się spieszyć

Kolejny cudowny poranek na dwóch kółkach. To jest coś pięknego móc się przemieszczać bez ograniczeń i podziwiać zmianiający się krajobraz i pogodę. Oczywiście rano, bo wtedy najwięcej się dzieje. Zwłaszcza przez ostatnie dwa tygodnie. W dzień ukrop, w nocy kilkanaście stopni chłodniej, ale rano dzięki temu cudowne mgiełki.

Tego dnia wziąłem urlop i chciałem dzień wykorzystać na maksa. Więc wyjechałem już przed świtem, trzy godzinki pojeździłem po okolicznych pagórkach, a kolejne już lajtowo po równinach. Sto sześdziesiąt kilometrów i prawie jedenaście godzin. No bo po co się spieszyć, skoro tyle dookoła rzeczy do oglądania.

Aż komary wyginą

Kto śledzi moje relacje na żywo na facebooku wie, że to wrzosowisko odkryłem kilka dni temu jadąc rowerem. Czekałem tylko na odpowiedni moment, aby tam pojechać i pofotografować.

Taki moment wydawał sie być wczoraj rano. Akurat przestał padać deszcz, na niebie cieniutka warstwa chmur idealnie rozpraszająca światło. Na przeszkodzie stanęło tylko jedno – miliony wściekle atakujących komarów.

Chciałem na spokojnie, bez pośpiechu tam pospacerować i napawać się tym pięknym zakątkiem. Plany musiały jednak ulec zmianie na szybkie kilka zdjęć. Ale jak komary wyginą w pewnością tam wrócę.